Czar prysł
Trener Ante Szimundża nie zrzuca winy za porażkę z GKS-em Katowice na brak w składzie Petra Schwarza.
Bułgarski obrońca Aleks Petkow jest rozczarowany porażką z GieKSą, lecz nie załamuje rąk. Fot. Paweł Andrachiewicz / Press Focus
ŚLĄSK WROCŁAW
W Wielką Sobotę została przerwana seria meczów bez porażki Zielono-biało-czerwonych. Po raz ostatni drużyna z Oporowskiej została z pustymi rękami 2 marca, gdy przegrała na Łazienkowskiej 1:3 z Legią. Teraz surowej lekcji udzielił jej GKS Katowice, który wygrał we Wrocławiu 2:0.
To nie ten poziom
– Byliśmy przygotowani na ten mecz, GKS niczym szczególnym nas nie zaskoczył, aczkolwiek trzeba przyznać, że było to dla nas naprawdę trudne starcie – stwierdził rozczarowany niespełna 26-letni stoper Śląska, Aleks Petkow. – Nie byliśmy na poziomie, który prezentowaliśmy w ostatnich tygodniach. To bardzo rozczarowujące, ale nikt się nie podda i wciąż będziemy walczyć. Można było zauważyć, że za często przegrywaliśmy walkę w środku pola. Oczywiście to też po części z powodu braku Petra Schwarza, to przecież nasz kapitan i serce drużyny, więc jego absencja z pewnością jest dla nas trudna. Musimy jednak poradzić sobie bez niego, walczyć dla niego i grać lepiej, niż miało to miejsce z GKS-em. Przed nami trudne wyzwanie w postaci wyjazdowego meczu z Rakowem Częstochowa, ale nikt nie zamierza złożyć broni jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Musimy wyciągnąć wnioski, dobrze się przygotować i walczyć o zwycięstwo.
Kapitan zawsze walczy
W ostatnim spotkaniu funkcję kapitana drużyny pełnił Serafin Szota. – Pierwsza połowa była bardzo słaba w naszym wykonaniu, nie realizowaliśmy tego, co trener rozpisał nam przed meczem, z czego na pewno nie jestem zadowolony. Plan na ten mecz był zupełnie inny. Druga połowa wyglądała inaczej, pewnie dlatego, że wynik był korzystny dla przeciwnika. Było jednak widać zmianę u nas w nastawieniu. Powiedzieliśmy sobie kilka gorzkich słów w szatni. Żałuję, że nasza gra nie wyglądała tak od początku. Zostało jeszcze kilka meczów, ten z GieKSą to może taki zimny prysznic dla nas. Musimy po prostu się obudzić, nie możemy tak grać o utrzymanie – podkreślał.
Szota również wspomniał o czeskim piłkarzu, który po meczu z Cracovią przeszedł operację brzucha. – Zrobiłbym wszystko, żeby Petr Schwarz był na boisku. Nieważne jest dla mnie, kto ma opaskę kapitańską w tej sytuacji, w jakiej jesteśmy. Zawsze powtarzałem, że każdy musi brać na siebie odpowiedzialność, szczególnie kiedy nie ma tak kluczowej osoby jak Petr. Każdy musi jeszcze więcej brać na swoje barki, bo „Szwaniu” brał bardzo dużo. Teraz musi się to rozłożyć na cały zespół i każdy musi mieć założoną opaskę. To prawda, że w ciągu ostatnich miesięcy były ciężkie momenty, jestem jednak taką osobą, która nigdy się nie poddaje i zawsze walczy, ciężko pracuje. Nic nigdy nie dostałem za darmo, tylko i wyłącznie moja ciężka praca doprowadziła do tego, że gram i jestem dalej w klubie – zaznaczył.
Trener nadal wierzy
– Brak Petra Schwarza mógł mieć wpływ na piłkarzy, ale nie to było kluczowe – powiedział trener Śląska, Ante Szimundża. – Gdyby to był jedyny problem, to nie zagralibyśmy lepszej drugiej połowy. Nie sądzę, żeby to był decydujący czynnik, że zagraliśmy słabiej. To, co stało się naszemu kapitanowi, bez wątpienia było najtrudniejszą sytuacją, z jaką się dotychczas mierzyłem. To nie było dla mnie łatwe. Muszę jednak powiedzieć, że pomimo faktu, iż ta sytuacja jest dla nas w tym momencie trudna, musimy sobie z nią pogodzić i ją zaakceptować. Musimy szybko wrócić do mentalności zwycięzców i dobrego rozgrywania meczów. Być może byliśmy zbyt optymistyczni, że utrzymamy serię bez porażki do końca sezonu. Musimy jednak wierzyć w ciężką pracę i zrealizowanie naszego planu.
Bogdan Nather