Co z tą kadrą?
Zimą w Chorzowie mówiono o kompletnym składzie, który wymaga co najwyżej dwóch-trzech uzupełnień. Drużyna jednak się posypała i letnie zmiany stoją pod znakiem zapytania.
Szymon Szymański to jedna z postaci, na których ma opierać się Ruch w nowym sezonie. Fot. Marcin Bulanda / Press Focus
Przy Cichej cały czas obstają przy tym, że trener Dawid Szulczek może w spokoju przygotowywać drużynę do kolejnego meczu. Ten odbędzie się we wtorek 22 kwietnia w Kołobrzegu z Kotwicą. Obecnie jednak słowo „drużyna” można wziąć w cudzysłów, bo zespół Ruchu posypał się i rozbił na kawałki jak puzzle. Coraz więcej jest frustracji, irytacji, także wzajemnie między piłkarzami, którzy miewają ciężkie charaktery. Z punktu widzenia „Niebieskich” szkoda jednak, że nie przekłada się to na wykrystalizowanie lidera, który pociągnąłby Ruch do przodu.
To już koniec sezonu
– Na co dzień widzę, że i w drużynie są zawodnicy, którzy dają dużo i się poświęcają, i w sztabie również są takie osoby. Niestety jednak w tym składzie personalnym sukcesu nie zrobimy i trzeba czekać na koniec sezonu. Teraz zawodnicy mogą powalczyć indywidualnie o siebie, przynajmniej o to – powiedział Dawid Szulczek, który cały czas wierzy, że będzie przygotowywał zespół do nowego sezonu. Na ten moment taki scenariusz faktycznie jest realizowany, lecz jeśli Ruch nie weźmie się wreszcie w garść i nie przełamie, cierpliwość w stosunku do szkoleniowca może się skończyć. Tym bardziej że wpływ na decyzję chorzowskich władz mają również kibice, którzy w coraz większym gronie odwracają się od trenera. Ten sezon jest już dla 14-krotnych mistrzów Polski skończony. Ani nie spadną z I ligi, ani nie wejdą do baraży, o czym powiedział sam Szulczek. – Widząc, że inni punktują, trudno liczyć, że przy sześciu wygranych z rzędu wskoczymy do strefy barażowej.
Novothny walczy o siebie
Jeśli trener ze Świętochłowic pozostanie na swoim stanowisku, będzie chciał oprzeć trzon nowej drużyny o kilku graczy, którzy mają kontrakty ważne na kolejny sezon – jak Szymon Szymański, Mo Mezghrani, Dominik Preisler czy Denis Ventura. Jeśli spojrzeć na kadrę Ruchu, sytuacja nie jest tak krytyczna jak przed rokiem, bo obecnie w rozgrywkach 2025/26 do grania jest 15 zawodników, w tym 18-letni Filip Lachendro i Jakub Sobeczko. Do tego grona zaliczają się także chimeryczny i trudny do prowadzenia Miłosz Kozak (jego przyszłość stoi pod znakiem zapytania), ale też odstawiona na mecz z GKS-em Tychy trójka zagraniczna – Andrej Lukić, Martin Turk i Soma Novothny. Pierwsza dwójka szybko wróciła do kadry meczowej, natomiast węgierski napastnik ciągle pozostaje poza składem. – Mam nadzieję, że jeszcze mocniej o siebie zawalczy i wróci do kadry – nie zdradził detali Szulczek. Regres Novothny'ego zaczął się, gdy w ostatnim meczu 2024 roku – ze Zniczem w Pruszkowie – z przyczyn osobistych nie udał się na Mazowsze, lecz pojechał na Węgry. Sprawa była podobna pilna. W 2025 roku zagrał w pierwszym składzie z Pogonią Siedlce, Bruk-Betem i Arką, z Wisłą Płock i Górnikiem Łęczna wchodząc z ławki – był jednak cieniem piłkarza. W trzech ostatnich kolejkach 30-latka zabrakło nawet w kadrze meczowej. Nie trudno się domyślić, że chodzi o problemy osobiste. Novothny musi się pozbierać, bo na ten moment Szulczek woli zabrać na ławkę dwóch bramkarzy niż drugiego po Danielu Szczepanie nominalnego napastnika. A świeżość na szpicy to coś, czego Ruchowi w ostatnich tygodniach zdecydowanie brakuje.
Piotr Tubacki