Co wiemy o wicemistrzu?
Marek Papszun po meczu z Lechem zdaje się być zadowolony ze wszystkiego poza wynikiem. Jego entuzjazmu nie podzielają jednak kibice oraz eksperci.
Imad Rondić w meczu z Lechem był jednym z najgorszych na boisku. Fot. Grzegorz Misiak/PressFocus.pl
RAKÓW CZĘSTOCHOWA
Środowy mecz zakończył się wynikiem 2:2. - Powinniśmy byli wygrać ten mecz zdecydowanie, ze sporą przewagą dwóch lub trzech bramek. Druga połowa była świetna w naszym wykonaniu. Wreszcie oglądałem taki Raków, jaki chciałbym oglądać – Marek Papszun rozpływał się nad grą swojej drużyny. Nawet jeśli w jakimś stopniu można się z nim zgodzić, to szkoleniowiec zapomina o jednym, dość istotnym szczególe - Raków przez niemal całą drugą połowę grał z przewagą jednego zawodnika po czerwonej kartce Luisa Palmy w 53 minucie. Tak, Raków grający jedenastu na dziesięciu ogląda się całkiem przyjemnie, ale można w ciemno założyć, że takie sytuacje będą zdarzać się niezwykle rzadko. Zbierzmy zatem kilka najważniejszych wniosków po meczu z mistrzami Polski, które raczej nie napawają optymizmem...
Wyczerpana pula szczęścia
Mówi się, że suma piłkarskiego szczęścia na końcu wynosi zero, ale wydaje się, że w meczach z Legią oraz Lechem częstochowianie wykorzystali limit na długie tygodnie. Z Legią remis (1:1) został uratowany dzięki bardzo kontrowersyjnemu rzutowi karnemu. Z Lechem nawet jeśli przyjąć, że wszystkie decyzje VAR były prawidłowe, to nie można zapominać, że Raków już do przerwy mógł przegrywać czteroma bramkami. To, co wydarzyło się z drużyną po 30. minucie, jest niewytłumaczalne i niedopuszczalne! Praktycznie każde wejście lechitów w pole karne do końca pierwszej połowy kończyło się umieszczeniem piłki w bramce, w połowie przypadków - na szczęście dla częstochowian ze spalonego.
Brak kreacji = brak goli
Wydaje się to niewiarygodne, ale trafienie Lamine Diaby-Fadigi z meczu przeciwko Wiśle Płock (1:2) z 27 lipca jest jedynym golem z gry Rakowa w tym sezonie przy Limanowskiego! Na kolejne kibice będą musieli poczekać co najmniej do 5 października i meczu z Motorem. Punkty przeciwko Legii i Lechowi Raków zawdzięcza wyłącznie dwóm rzutom karnym i jednemu rożnemu. Jak może być jednak inaczej, skoro częstochowianie nie potrafią kreować groźnych sytuacji bramkowych w polu karnym rywala? Czasami można dojść do jeszcze bardziej przygnębiającego wniosku, że zwyczajnie im się... nie chce biec do przodu, co najlepiej obrazuje sytuacja w meczu z Kolejorzem. Gdy Ivi Lopez zorientował się, że nikt poza nim nie chce biec do kontry, zwolnił akcję nie mając żadnego pomysłu na jej rozwiązanie...
Dziurawa obrona
Czasy, gdy defensywa Rakowa była monolitem, a strzelenie bramki częstochowianom wymagało nie lada umiejętności, to już przeszłość. W tym sezonie przeciwnicy nie mają w zasadzie żadnych trudności z wdarciem się w pobliże świątyni Kacpra Trelowskiego, a poważne błędy obrońców wicemistrza Polski są na porządku dziennym. W pierwszej połowie z Lechem Bogdan Racovitan przyglądał się, jak rywale pakują gola za golem, w przerwie został zmieniony. Niestety krótko po niej Zoran Arsenić, który akurat ostatnio grał nieco lepiej, musiał opuścić boisko na rękach kolegów po tym, jak lewą kostkę zdewastował mu Palma. Czy w tej sytuacji Papszun będzie musiał przeprosić się z Arielem Mosórem? Na razie klub poinformował, że piłkarz nie gra z powodu urazu. Złośliwi dodają, że... trenera do zawodnika.
Imad Rondić - kolejny niewypał?
Były napastnik Widzewa, który nie podbił 2. Bundesligi w barwach 1. FC Koeln, miał być lekiem na całe zło w ataku. Świetne warunki fizyczne, wracający do obrony i... nie strzelający zbyt wielu bramek. Na razie wzorowo wywiązuje się tylko z tego ostatniego zadania. W meczu z Lechem Bośniak grał tak źle, że nawet szkoleniowiec, który był największym orędownikiem jego sprowadzenia, ściągnął go z boiska w przerwie. Z przodu jest całkowicie bezproduktywny, a przy trafieniu na 2:0 Palma objechał go jak na podwórku. Zapowiada się na kolejny transferowy niewypał...
Mariusz Rajek
