Ciuciubabka w Trójmieście
Z DRUGIEJ STRONY - Bogdan Nather
Nie wolno w miejscu stać,
Zmartwienia i kłopoty na bok złóż,
I śmiej się tak, jak ja”.
Ów tekst skojarzył mi się z gierkami prowadzonymi przez włodarzy gdańskiego klubu. Jak wiadomo, 29 kwietnia Komisja ds. Licencji Klubowych PZPN ogłosiła, że Lechia nie otrzymała licencji na grę w PKO BP Ekstraklasie w sezonie 2025/26. Klub z Trójmiasta nie spełnił wymogu przedstawienia prognozy finansowej. Zarządzający Biało-zielonymi rozpoczęli proces odwoławczy, ale na tym etapie nie sposób przewidzieć, jaki będzie jego skutek.
Pomocną dłoń wyciągnęły do klubu władze Gdańska. Obiecały, a podobno obiecać nie grzech, że jeśli Lechia utrzyma się w najwyższej klasie rozgrywkowej, to otrzyma z miejskiej kasy 10 milionów złotych na nowy sezon. Tyle samo dostała od Gdańska za grę w PKO BP Ekstraklasie w kończących się właśnie rozgrywkach. – Jest to górna kwota – powiedział zastępca prezydenta Gdańska, Piotr Borawski. – Liczę na to, że również właściciele firm i sponsorzy będą wspierać klub po to, żeby rzeczywiście te środki finansowe były zapewnione na kolejny sezon – dodał. Na zakończenie Borawski przekazał, że stosowne gwarancje zostały wysłane przez władze Gdańska do Polskiego Związku Piłki Nożnej.
Paradoks całej sytuacji polega na tym, że skoro futbolowa centrala nie udzieliła na razie Lechii licencji z powodu braku wystarczającej prognozy finansowej na przyszły sezon, to oznacza to, że klub z Gdańska zdołał spłacić długi i inne wcześniejsze zobowiązania, co w trudnej sytuacji finansowej nie było takie oczywiste. Jednak uregulowanie tych rozliczeń przyniosło skutek w postaci... pustej kasy, stąd nie należy dziwić się władzom Ekstraklasy SA, które pytają, z jakich źródeł zamierzacie pozyskać środki finansowe, by przystąpić do rozgrywek w sezonie 2025/26?
Odpowiedzi, które wypłynęły z Trójmiasta, nie były satysfakcjonujące dla organizatorów rozgrywek PKO BP Ekstraklasy. Wpływy wskazane przez prezesa Paolo Urfera i jego współpracowników obejmowały: po pierwsze – pieniądze z licencji telewizyjnej za transmisje meczów to ponad 11 mln złotych. Lechia wydała już z tej kwoty a conto 800 tysięcy na pokrycie zobowiązań wobec Ruchu Chorzów, z którego do Gdańska przyszedł Tomasz Wójtowicz; po drugie – pieniądze ze sprzedaży biletów na mecze i pamiątek klubowych, ale nie jest to kwota, która może obecnie uratować finanse klubu; po trzecie – pieniądze od mniejszych sponsorów, lecz niewiele one zmienią, ponieważ głównym problemem Lechii jest brak głównego sponsora, którego nie należy się spodziewać w najbliższych miesiącach. Czyli psy szczekają, a karawana idzie dalej. Tylko jak długo można robić dobrą minę do złej gry?
* * *
Na zakończenie drobna „ciekawostka przyrodnicza”. Otóż w typowaniu ostatniej kolejki ligowej (TYPER) pomocnik Chrobrego Głogów Robert Mandrysz nie pomylił się ani razu (!), wskazując prawidłowo wszystkie wyniki. To pierwszy przypadek w historii naszej zabawy, więc warto o nim wspomnieć.