Sport

Cieszmy się, ale nie wpadajmy w samouwielbienie

Rozmowa z Mariuszem Śrutwą, byłym reprezentantem Polski

Jan Bednarek (nr 5) w drużynie kierowanej przez Jana Urbana prezentuje się nader solidnie Fot. Krzysztof Porebski / PressFocus

REPREZENTACJA POLSKI

3:0 wyglądało fajnie na tablicy wyników. A ostatni kwadrans odmienił nieco pańskie spojrzenie na mecz na Stadionie Śląskim?

- Wygraliśmy, strzeliliśmy bramki, radujemy się z wyniku. Ale ja miałem wrażenie, że to spotkanie dużo częściej przypominało ten ostatni kwadrans. Wcale nie było tak łatwo, lekko i przyjemnie, jak mógłby na to wskazywać w pewnym momencie wynik 3:0.

Zaraz zaraz: trzech bramek nie strzela się ot tak, z przypadku!

- Naprawdę? Finowie po części te trzy bramki stracili na własne życzenie. Przy pierwszej jeden z rywali się poślizgnął. Drugą i trzecią stracili zaś po naszych kontrach, czyli w momencie, w którym chcieli i próbowali coś zrobić.

Kibice i tak jednak będą widzieć przede wszystkim wynik.

- To zrozumiałe. Natomiast ten mecz na pewno dostarczył wiele cennego materiału do analizy. Na pewno fizycznie nie wyglądaliśmy w tym spotkaniu dobrze. Jeżeli gramy z Finlandią i prowadzimy wysoko, powinniśmy na tyle kontrolować spotkanie, by rywale myśleli już tylko o rzuceniu ręcznika. Tymczasem w całym meczu posiadanie piłki było ze wskazaniem na naszych rywali! Cofaliśmy się, oddawaliśmy pole, nie potrafiliśmy narzucić swojego stylu gry – i wcale nie sprawiało to wrażenia założonego wciągania rywali na naszą połowę.

Mocno pan krytyczny dla zwycięzców!

- Nie chciałbym być za bardzo surowy w swych ocenach, ale nie chciałbym również, byśmy – jak to często bywa w takich wypadkach – wpadali w samouwielbienie; z przekonaniem, że jest pięknie, polska piłka jest doskonała, a kadra wybitna. Więc bardzo chłodno: cieszmy się z tego, że wygraliśmy, że drugie miejsce - i baraż - na 90% są nasze. Natomiast jeszcze dużo pracy przed trenerem Janem Urbanem. I wiem, że on sobie z tego zdaje doskonale sprawę.

A ma pan wrażenie, że widać było w tych meczach piętno Jana Urbana?

- Tak. Przede wszystkim pod kątem mentalu. Widzę reprezentację, która chce, która się stara, która jest, tak mi się wydaje, grupą; jest całością. Widzę drużynę dobrze ułożoną taktycznie, jeżeli chodzi o poruszanie się po boisku, przesuwanie, wzajemną asekurację. Na plus – również determinacja. To nie jest taka reprezentacja, która wychodziła na boisko na zasadzie: „jak było, tak było; ważne, że się odbyło”. To jest zespół, który ma jasny cel: chce awansować na mistrzostwach świata pokazać, że jest drużyną narodową.

Cenzurki indywidualne?

- Piotr Zieliński w Chorzowie udowodnił, że jest Panem Piłkarzem. Pracował na całej długości i szerokości, a druga bramka to w zasadzie niemal wyłącznie jego zasługa. Świetny był Jakub Kamiński, bez większych błędów zagrał Jan Bednarek, jasną postacią był Sebastian Szymański i oczywiście Matty Cash – póki był na boisku. Jeżeli jeszcze Robert Lewandowski odzyska formę i będzie takim napastnikiem, do jakiego nas przyzwyczaił, ta kadra rzeczywiście mieć będzie szansę, by „odpalić” i ucieszyć nas nie tylko wynikiem, ale i poziomem gry – również w meczu z rywalami silniejszymi niż Finlandia. Bo nie ukrywajmy – w dyspozycji z niedzieli Finowie mogliby mieć problem z pokonaniem piekarzy z San Marino...

Padło już z pana ust słowo „baraże”. Będziemy w nich mieć szansę?

- O ile trafimy w nich na zespół zbliżony do naszych umiejętności, z którym będzie można podjąć walkę. A że od dłuższego czasu miewaliśmy dużo szczęścia we wszystkich losowaniach, może i tym razem nam ono dopisze? Poza tym mamy do nich jeszcze trochę czasu. Sztab trenerski będzie miał możliwość przeanalizowania dwóch wrześniowych gier i dobrego nastawienia tej drużyny na decydujące mecze.

A ufa pan temu sztabowi po tych dwóch meczach?

- Jeżeli mamy komuś ufać, to chyba właśnie tym osobom. Jan Urbana, Jacek Magiera - to są ludzie powołani do tego, żeby zrobić kawał dobrej roboty. Fachowcy zaangażowani, poświęcający się pracy, a ich podejście do roboty daje wiarę w to, że będzie dobrze.

Rozmawiał Dariusz Leśnikowski