Sport

Cierpkie Węgierki

Chcąc zachować szanse na awans do strefy medalowej, Biało-czerwone musiały pokonać współgospodynie turnieju. Te jednak nie zamierzały ustąpić.

Osaczona Karolina Kochaniak-Sala tylko momentami potrafiła zaimponować... Fot. PAP/Marcin Bielecki

Węgierki to gatunek słodkich śliwek. Wczoraj w Debreczynie nasze piłkarki ręczne przekonały się, że sezon na te owoce się jeszcze nie skończył i potrafią być one cierpkie. Konfrontacja z bardzo dobrze spisującymi się na Euro Madziarkami obnażyła wszystkie braki naszego zespołu, co poniekąd przewidywał trener Arne Senstad.

- Nie jest łatwo grać dzień po dniu. Moje dziewczyny nie są przyzwyczajone do takiego rytmu - powiedział Norweg, ale niemal natychmiast dodał. - To samo dotyczy naszych rywalek. Mam nadzieję, że zdołamy wykrzesać energię, ale czeka nas mecz z naprawdę silnym zespołem.

Współgospodynie turnieju czwartkowy mecz z Czarnogórą rozgrywały 5 godzin po naszym spotkaniu ze Szwecją. Mogło się więc wydawać, że będą bardziej zmęczone, ale nic takiego nie miało miejsca. Dominowały od pierwszego gwizdka i ani na moment nie pozwoliły sobie odebrać prowadzenia. Imponowały w każdym elemencie: ofiarnie broniły, pomysłowo atakowały pozycyjnie, wyprowadzały zabójcze kontry i trafiały do pustej bramki, bo trener Senstad - tak jak wcześniej - decydował się grać siedmioma zawodniczkami w ataku. O ile z Hiszpanią taka taktyka zdała egzamin, o tyle z cwańszymi Szwedkami i sprytniejszymi Węgierkami już nie. Większość strat, większość błędów było zamienianych na gole, a przy jednej z nich asystę zaliczył... trener rywalek. Wynik z każdą chwilą odjeżdżał i strach pomyśleć, jaką przewagę osiągnęłyby faworytki, gdyby nie przyzwoita dyspozycja bramkarek. To zrozumiałe, że Paulina Wdowiak i Barbara Zima nie mogły obronić wszystkich rzutów, ale kilkoma interwencjami - również przy trzech rzutach karnych - mogły zaimponować. Blisko 9-minutowy przestój bramkowy pod koniec pierwszej połowy kosztował nasze panie bardzo dużo, bo 8 bramek w konfrontacji z mocym zespołem trudno się odrabia. Teza ta potwierdziła się po zmianie stron, a przebłyski w miarę przyzwoitej gry to za mało, by zbliżyć się do zdeterminowanych i pewnych siebie faworytek. - To było bardzo słabe spotkanie z naszej strony. Pokazałyśmy już na tych mistrzostwach, że potrafimy grać znacznie lepiej. Było za dużo błędów i nieskutecznych rzutów, w obronie za dużo przegranych akcji jeden na jeden. To tak nie może wyglądać! Wiem, że zrobimy wszystko i obiecuję, że taki występ już się nie powtórzy. Zostały nam dwa spotkania, na które wyjdziemy z podniesionymi głowami - zapowiedziała lewoskrzydłowa Daria Michalak, mając na myśli niedzielną (15.30) konfrontację z ambitnymi Czarnogórkami i wtorkową (15.30) z mocnymi Rumunkami, które po dramatycznej końcówce potrafiły wczorajpokonać równie mocne Szwedki.

Marek Hajkowski

◼  Węgry - Polska 31:21 (17:9)

WĘGRY: Bode-Biro, Szemerey - Fuzi-Tovizi 1, Cikos 1, Vamos 8, Szollosi-Schatzl 2, Marton, Papp, Toth 1, Klujber 4/1, Kacsor, Faluvegi 2, Bordas, Kuczora 4, Gyori-Lukacs 4, Simon 4/1. Kary: 8 min. Trener Vlagyimir GOLOVIN.

POLSKA: Wdowiak, Zima - Balsam 2/2, Kobylińska 2, Kochaniak-Sala 3, Urbańska 1, Rosiak 4, Michalak 3, Matuszczyk, Nocuń 3, Drażyk, Tomczyk 2, Górna, Zych 1, Nosek, Olek. Kary: 10 min. Trener Arne SENSTAD.

Sędziowali: Radojko Brkic i Andrei Jusufhodzic (Austria). Widzów 2955.

Przebieg meczu: 1:0 (5), 3:1 (8), 6:2 (12), 8:5 (15), 13:8 (23), 15:8 (27), 17:9 (30), 19:10 (33), 20:13 (39), 25:15 (45), 28:16 (50), 29:19 (55), 31:21 (60).


65 ZWYCIĘSTW z Polkami mają od wczoraj Węgierki, a oba zespoły zmierzyły się po raz 83.