Sport

Chciał tylko przetestować nogi

Tadej Pogaczar po raz trzeci wygrał monument Liege-Bastogne-Liege, jeden z pięciu najważniejszych klasyków w sezonie.

Słoweński mistrz świata znowu zdeklasował rywali. Fot. PAP / EPA

KOLARSTWO

Słoweniec uwielbia „Staruszkę”, bo taki przydomek nosi ten odbywający się w Walonii od... 1892 roku jednodniowy wyścig. Bardzo pasuje mu jej profil, który od kilku lat pozostaje niezmienny – organizatorzy i tym razem oznaczyli na nim 11 podjazdów, ale tych na trasie w Ardenach znajduje się znacznie więcej. Dla przykładu w niedzielę kolarze wspinali się także na Baraque de Fraiture (641 m n.p.m.), który tylko nieznacznie ustępuje najwyższemu szczytowi Belgii, Signal de Botrange (694 m). 

To nie był plan

W 2021 roku, kiedy aktualny mistrz świata wygrywał ten wyścig po raz pierwszy, zrobił to po finiszu z pięcioosobowej grupki. Rok temu przyjechał już samotnie, skutecznie atakując około 35 km przed metą na Cote de La Redoute (1,6 km podjazdu o średnim nachyleniu 9,4 procent). Także podczas tej wspinaczki odjechał teraz. – To nie był plan – zarzekał się na mecie. – Po prostu widziałem, że z powodu mocnego tempa wielu liderów drużyn nie ma już kolegów do pomocy. Powiedziałem sobie: „Ok, trochę przetestuję nogi i zobaczę, czy uda mi się zdobyć przewagę na szczycie”, a potem zdecyduję, czy jechać dalej – relacjonował. 

Atak Słoweńca był tak mocny, że żaden z rywali nawet nie próbował utrzymać się na jego kole. I choć przewaga na górze wynosiła ledwie 10 sekund, to już zapewne wtedy większość z nich pogodziła się z tym, że powalczą jedynie o drugie miejsce. Co prawda próbowali zmniejszać dystans, formując się w mniejsze i większe grupy i być może mając w głowie sytuację sprzed tygodnia, kiedy Pogaczar dał się dogonić, ale tym razem to się nie zdarzyło. Zawodnik, który także w tym roku dominuje na szosie, jeszcze przed linią mety przybijał piątki z kibicami i cieszył się z czwartego zwycięstwa w klasyku w tym sezonie. Warto dodać, że w trzech innych, w których wystartował, również zajął miejsca na podium. Do tego Liege-Bastogne-Liege to drugi wygrany przez niego monument w tym roku (po Ronde de Vlaanderen), a dziewiąty w karierze.

Teraz „Wielka Pętla”

Nic więc dziwnego, że po zakończeniu wyścigu słoweński mistrz tryskał radością. – Wspaniale jest tak zakończyć pierwszą część sezonu. Cieszę się, że do tej pory przebiegał on idealnie – podkreślał. Przed kolarzem reprezentującym UAE Team Emirates teraz zasłużony odpoczynek, a potem przygotowania do lipcowego Tour de France, które wygrał już trzy razy (2020, 2021 i 2024). 

Na ulicach Liege walkę o drugie miejsce rozegrało między sobą dwóch najmocniejszych wśród goniących. Lepszy okazał się Włoch Giulio Ciccone (Lidl-Trek), który wyprzedził Irlandczyka Bena Healy'ego (EF Education). Działo się to ponad minutę po wjechaniu na metę zwycięzcy, a tuż za nimi finiszowała duża grupa. Nawet w niej zabrakło jednego z faworytów Remco Evenepoela (Soudal Quick-Step), który po niezwykle udanym powrocie do ścigania, w niedzielę najwyraźniej nie miał dobrego dnia. Belg ukończył wyścig na 59. miejscu ze stratą ponad trzech minut do Pogaczara.

111. edycja Liege-Bastogne-Liege (252 km): 

1. Tadej Pogacar (Słowenia, UAE Team Emirates-XRG) 6:00.09 (średnia prędkość: 41,98 km/h)
2. Giulio Ciccone (Włochy, Lidl-Trek) strata 1.03
3. Ben Healy (Irlandia/EF Education-EasyPost) ten sam czas
4. Simone Velasco (Włochy, XDS Astana Team) 1.10
5. Thibau Nys (Belgia, Lidl-Trek)
6. Andrea Bagioli (Włochy/Lidl-Trek) ten sam czas

(gak)


Mauritius górą w Ardenach! 

Na walońskich mocno pagórkowatych szosach w niedzielę rywalizowały także kobiety. Niespodziewanie wygrała mistrzyni Mauritiusu, Kimbereley Pienaar. Zawodniczka grupy AG Insurance-Soudal na finiszu pokonała trzy współtowarzyszki ucieczki – faworyzowane Holenderki Puck Pieterse (Fenix) i Demi Vollering (FDJ) oraz Francuzkę Cedrine Kerbaol (EF Education).

Dla 29-letniej Pienaar, córki Maurytyjczyka i Szkotki, która od początku kariery reprezentuje wyspę leżącą na Oceanie Indyjskim, to największy sukces. Trzeba jednak od razu dodać, że już we wcześniejszych tegorocznych klasykach pokazywała się z dobrej strony, zajmując miejsca blisko podium, a w tamtym roku wygrała etap Giro d'Italia.

Na ardeńskich wzniesieniach dzielnie walczyła Katarzyna Niewiadoma. Niestety, kilkanaście kilometrów przed metą, kiedy rozstrzygały się losy rywalizacji, została za czołówką i mimo ambitnych prób nie zdołała jej już dogonić. Przyjechała w drugiej grupce ze stratą 24 sekund do zwyciężczyni, ostatecznie zajmując dziewiątą pozycję.


Duńczyk też chce wygrać

Jonas Vingegaard, który nie startuje od marca, kiedy po wstrząśnieniu mózgu wycofał się z wyścigu Paryż-Nicea, w pełni skupia się już na lipcowym Tour de France. Tę najbardziej prestiżową kolarską imprezę na świecie wygrał w 2022 i 2023 roku, a w 2021 i 2024 zajął drugie miejsce, ustępując Tadejowi Pogaczarowi.

Duńczyk rozpoczął specjalistyczne przygotowania do „Wielkiej Pętli” od testów w tunelu aerodynamicznym w Aalborgu w swojej ojczyźnie. Kolarz grupy Visma wkrótce wyruszy na obóz wysokogórski w Sierra Nevada w Hiszpanii. Następnie w czerwcu weźmie udział w Criterium du Dauphine, gdzie będzie rywalizował m.in. ze Słoweńcem, a następnie pojedzie na kolejny obóz na wysokości, tym razem do Tignes we francuskich Alpach, gdzie dopracuje ustawienia przed najważniejszym celem sezonu. – W tym roku nie wziąłem udziału w wielu wyścigach, ale teraz trenuję bez żadnych problemów i niecierpliwością czekam na Dauphine i Tour. Postaram się wygrać obie te imprezy – zaznaczył.