Centymetry od pełni szczęścia
Skazywani na pożarcie Biało-czerwoni urwali w gdańskiej Ergo Arenie punkt czwartej drużynie świata, a mogli sięgnąć po pełną pulę. To był udany debiut trenera Michała Skórskiego.
Michał Olejniczak był motorem napędowym naszego zespołu. Fot. PAP / Adam Warżawa
Panowie, zostały nam trzy sekundy, ale możemy zaryzykować. „Olej”, bierzesz piłę, idziesz na „dzika” i rzucasz. Jedziemy! – instruował swych podopiecznych trener Michał Skórski, gdy w samej końcówce meczu z Portugalczykami poprosił o czas. Gdy wypowiadał te słowa, zawodnicy wpatrywali się w niego jak ich starsi koledzy w Bogdana Wentę przed ostatnią akcją spotkania z Norwegią, którego stawką był półfinał mistrzostw świata w 2009 roku. Większość pewnie pamięta, że akcja ta zakończyła się golem Artura Siódmiaka do pustej bramki, ale wtedy na postawienie pieczęci Biało-czerwoni mieli 13 sekund, od tamtego czasu nazywane „Jedną Wentą”. Wczoraj czasu było zdecydowanie mniej, ale Michał Olejniczak zaryzykował. Dostał piłkę od Macieja Gębali i ruszył na przebój. Gdy był już w odpowiedniej odległości, zdecydował się na rzut, ale trafił tylko w poprzeczkę. On i jego koledzy zawyli z rozpaczy, a wraz z nimi niemal pełne trybuny Ergo Areny. Powód był zrozumiały, bo 37. bramka dla Polaków wisiała w powietrzu. Gdyby piłka wpadała do siatki, rozgrywający znakomite zawody „Olej” zostałby pewnie przywalony przez kolegów i mielibyśmy kolejną jednostkę czasu – „Jednego Skórskiego”.
Samo się nie wygra
Tym większy możemy czuć niedosyt po końcowej syrenie, że w meczu eliminacji przyszłorocznych mistrzostw Europy urwaliśmy Portugalczykom tylko punkt. Trzeba jednak od razu stwierdzić, że w ostatecznym rozrachunku może on mieć bardzo duże znaczenie. Można nawet powiedzieć, że już wstawiliśmy nogę za próg drzwi z napisem „Euro 2026”, choć cieszyć się jeszcze nie możemy, bo trzy ostatnie mecze same się nie wygrają. Najwyraźniej w ten sposób pomyśleli sobie zawodnicy rewelacji niedawnych mistrzostw świata. Portugalczycy, którzy w ostatnich latach zrobili niesamowity postęp i po raz pierwszy dotarli do półfinału, a w meczu o brązowy medal minimalnie ulegli Francuzom, do Gdańska przyjechali jak po swoje. Co prawda z różnych powodów nie mogły wystąpić ich największe gwiazdy, a szczególnie Francisco Costa i Martim Costa, to trener Paulo Pereira wierzył, że ich zmiennicy z wypunktowaniem 25. drużyny globu nie będą mieli większych problemów. Z drugiej strony debiutujący w roli selekcjonera Michał Skórski (po nieudanym mundialu zastąpił Marcina Lijewskiego, którego był asystentem) również nie mógł wystawić optymalnego składu (brak Arkadiusza Moryto i Kamila Syprzaka), choć 12 powołanych na ten dwumecz brało udział we wspomnianych w mistrzostwach świata.
Bez kompleksów
Co prawda pierwszego gola zdobyli goście, ale w ciągu pierwszego kwadransa to Polacy częściej przejmowali inicjatywę. Pozwoliły na to twarda obrona, kierowana przez kapitana Gębalę, oraz odważna gra naszych bocznych rozgrywających, Ariela Pietrasika i Damiana Przytuły, którzy raz po raz nękali bramkarzy potężnymi rzutami z dystansu. Biało-czerwoni – zgodnie z zapowiedziami – grali bez kompleksów, ale przewaga żadnego z zespołów przez długi czas nie wynosiła więcej niż gol; najczęstszym rezultatem był remis. Nieco statyczna gra nie podobała się selekcjonerowi przyjezdnych, który w 15 minucie ujrzał żółtą kartkę, a po chwili zaklął szpetnie, co wychwycili macedońscy sędziowie, karząc zespół dwuminutowym wykluczeniem. Jako pierwsi większą przewagę wypracowali Polacy, kiedy w 23 minucie szalejący na lewym skrzydle Mikołaj Czapliński trafił z rzutu karnego na 11:9. Był to okres dominacji naszego zespołu, bo po chwili podwyższył Marek Marciniak (12:9), kończąc serię trzech bramek.
Pewniak Czapliński
Wypracowaną zaliczkę Polacy utrzymali do przerwy, ale szybko została ona zniwelowana i nastąpił szybki powrót do rytmu cios za cios. Od 40 minuty na wyższe obroty weszli Biało-czerwoni i znów trafili trzy razy z rzędu (23:20). Reakcja przeciwników była jednak natychmiastowa, bo potrafili zewrzeć szeregi i dzięki ciągłym rotacjom w drugiej linii na kwadrans przed końcem złapali kontakt (27:26). Niesieni dopingiem Polacy nie zmierzali jednak odpuszczać. Marcel Jastrzębski odbił kilka piłek, ciężar zdobywania bramek wziął na siebie odważnie grający Piotr Jędraszczyk i w 47 minucie było 30:26. Trener Pereira wychodził z siebie, ale stanąć obok nie pozwoli mu jego zawodnicy, których instruował. Selekcjoner Skórski również szalał przy ławce, skakał, krzyczał, podpowiadał, a nasza ławka „żyła” każdą akcją. Kolejny zryw Portugalczyków, a zwłaszcza najlepszego w ich szeregach Joao Gomesa, pozwolił doprowadzić do remisu. To zwiastowało emocjonującą końcówkę i faktycznie taka była. Nie wytrzymał jej Marcel Sroczyk, który zmarnował dwie idealne okazje z lewego skrzydła, ale wytrzymał wspomniany Czapliński, zamieniając na gola czwartą w tym spotkaniu „siódemkę”. Było 36:35, więc trener gości ostatni raz poprosił o czas. Rozpisał akcję 6 na 6, a kapitalnym rzutem z prawego skrzydła sfinalizował ją Antonio Areia.
Końcowy gwizdek nasi zawodnicy przyjęli ze smutkiem, ale... chwilowym. Po ogólnej radości ze sprawienia psikusa czołowej drużynie świata otrzymali brawa od publiczności, utonęli w objęciach i zapowiedzieli, że w niedzielnym (18.30) rewanżu w Odivelas zagrają jeszcze lepiej.
Marek Hajkowski
◼ Polska - Portugalia 36:36 (16:14)
POLSKA: Jastrzębski, Zembrzycki - Marciniak 2, Paterek 2, Olejniczak 9, Gębala 3, Pietrasik 4, Czapliński 6/4, Jędraszczyk 7, Przytuła 3, Jankowski, Sroczyk, Wojdan, Będzikowski, Bis, Widomski. Kary: 6 min. Trener Michał SKÓRSKI.
PORTUGALIA: Capdeville, Valerio - Portela 5/3, Gomes 7, R. Silva, Frade 2, Cavalcanti 5, Fernandes, Duarte 4, Salina 4, Branquinho, Areia 3/1, F. Silva, Nazare 1, Sousa 4, Brandao 1. Kary: 4 min. Trener Paulo PEREIRA.
Sędziowali: Slave Nikolov i Gjorgji Nachevski (Macedonia Północna). Widzów 9001.
Przebieg meczu: 0:1 (1), 3:4 (5), 5:4 (9), 7:7 (14), 10:9 (21), 13:11 (26), 14:12 (29), 16:14 (30), 17:17 (33), 22:20 (38), 25:22 (41), 29:26 (47), 32:29 (51), 34:31 (54), 36:36 (60).
POD SZATNIĄ
Michał SKÓRSKI: – Remis jest sprawiedliwy, choć czujemy niedosyt. Oczywiście, pewne rzeczy mogliśmy zrobić lepiej i wtedy pewnie cieszylibyśmy się ze zwycięstwa, ale nie możemy się smucić ze zdobytego punktu. Mieliśmy mecz pod kontrolą, ale nie zgodzę się, że wypuściliśmy zwycięstwo z rąk. Portugalia grała dobrze 7 na 6 i wtedy nie byliśmy aż tak skuteczni w obronie, ale mieliśmy swoje szanse. Nie chciałbym nikogo wyróżniać, bo uważam, że każdy zawodnik wniósł swoją cegiełkę do tego remisu i to trzeba docenić.
Piotr JĘDRASZCZYK: – Czuję niedosyt, bo weszliśmy w ten mecz bardzo dobrze. Prawie całe spotkanie udało nam się rozegrać bez zmian do obrony, dzięki temu mogliśmy dotrzymać Portugalczykom kroku. Ani na chwilę nie opadliśmy z sił. Żałuję ostatniej akcji w obronie, bo mogłem się lepiej zachować, ale teraz trzeba to zostawić. Mamy dwa dni przerwy i jedziemy do Portugalii po kolejne ważne punkty. Byliśmy przygotowani na grę rywali 7 na 6, lecz zgrupowania kadry są krótkie, nie ma czasu na wszystko, dlatego tym rozwiązaniem zrobili nam dużą krzywdę. Mimo wszystko cieszę się z wywalczonego punktu, bo to pokazuje, że możemy rywalizować z najlepszymi. Pomogli nam w tymkibice.
Chrapkowski wylosował
W przerwie meczu oczy kibiców zwrócone były na Piotra Chrapkowskiego, który wrócił do rodzinnego miasta i został oficjalnie pożegnany. Jeden z najbardziej utytułowanych polskich szczypiornistów w historii w barwach reprezentacji Polski rozegrał 148 spotkań i zdobył 175 bramek, a jego największym sukcesem było zdobycie brązowego medalu podczas mistrzostw świata 2015 w Katarze. Po odebraniu pamiątkowej koszulki „Chrapek” wziął udział w losowaniu par półfinału Orlen Pucharu Polski. – Zapomniałem, które kulki mam wyciągnąć. Ciepłe czy zimne? – zażartował w swoim stylu, wzbudzając konsternację Iwony Niedźwiedź i Patryka Rombla. Ostatecznie los sprawił, że w dniach 12-13 kwietnia w Kaliszu Stal Mielec zagra z Industrią Kielce, a Azoty Puławy z Orlen Wisłą Płock.
◼ Izrael - Rumunia 29:29 (14:15)
GRUPA 8
1. Portugalia |
3 |
5 |
109:89 |
2. Polska |
3 |
4 |
96:95 |
3. Izrael |
3 |
2 |
84:97 |
4. Rumunia |
3 |
1 |
86:94 |
4. kolejka - 16 marca: Rumunia - Izrael (18.00), Portugalia - Polska (18.30).