Sport

„Byczek” o krok od triumfu

Królewski etap Giro d'Italia dla odważnego Nicolasa Prodhomme'a. Lider Isaac del Toro ciut lepszy od najgroźniejszego rywala, Richarda Carapaza.

Meksykański „Byczek” okazał się szybszy od ekwadorskiej „Lokomotywy”. Fot. PAP / EPA

KOLARSTWO

Tappone – tak Włosi mówią na najtrudniejszy odcinek wyścigu, a właśnie taki mieli wczoraj do pokonania kolarze. Stosunkowo niewielki dystans, bo tylko 166 km, za to kumulacja podjazdów. Zaraz po starcie niejako na rozgrzewkę Croce Serra (851 m n.p.m., premia górska 3. kategorii), potem jedyny dłuższy płaski fragment, a następnie trzy alpejskie przełęcze położone nad Doliną Aosty przy granicy ze Szwajcarią: kolejno Col Tzecore (1609 m), Col Saint-Pantaleon (1665 m) i Col de Joux (1643 m) – wszystkie oznaczone jako premie górskie 1. kategorii, ze stromymi, liczącymi po kilkanaście kilometrów wspinaczkami. Na koniec zaś krótszy i łatwiejszy Antagnod (1733 m, 2. kat.) i zjazd do mety. W sumie niemal 5 tysięcy metrów przewyższenia, więc było co jechać! 

Powszechnie zastanawiano się, jaką taktykę na ten kluczowy dla losów całej imprezy etap obiorą drużyny dwóch najwyżej sklasyfikowanych kolarzy, a przede wszystkim jak zaprezentują się sami liderzy – Isaac del Toro i Richard Carapaz. Ten pierwszy podszedł do sprawy na luzie, mając świadomość, że i tak zrobił już w tym wyścigu więcej, niż ktokolwiek się po nim spodziewał. W końcu nikt nie stawiał na tego 21-letniego Meksykanina, a on już drugi tydzień jechał w różowej koszulce. Do tego po dniu kryzysu, kiedy o mało co jej nie stracił, zareagował najlepiej, jak mógł, czyli wygrał etap, czym wzmocnił się mentalnie i uwierzył, że może triumfować w Giro. Co ważne, miał także świadomość, że może liczyć na mocne wsparcie swojego UAE Team Emirates. A doświadczony Ekwadorczyk? W czwartek świętował 32. urodziny, a następnego ranka tak skoncentrował się na starcie, że tym razem na odprawie nie przemówił do swojego zespołu EF Education-EasyPost, co ponoć ma w zwyczaju, a nawet odmówił udzielenia telewizyjnego wywiadu. Zapewne sam układał sobie w głowie niezwykle ważny etap, wspominając ten sprzed sześciu lat także w Dolinie Aosty, dzięki któremu wygrał wtedy Giro. 

Bardzo długo czekaliśmy jednak na atak kolarza o ksywie „El Locomotora”, czyli „Lokomotywa”. Zawodnicy wspinali się na Col de Joux, skąd do mety było już całkiem blisko. Z przodu najmocniejszy z ucieczki dnia, Nicolas Prodhomme (Decathlon AG2R La Mondiale), zostawił za plecami dwóch ostatnich rywali. Francuza goniła grupa faworytów, której tempo nadawał kapitalnie prezentujący się Rafał Majka. Zresztą „El Torito”, czyli „Byczek”, mógł liczyć jeszcze na pomoc innego zawodnika UAE Team Emirates, Amerykanina Brandona McNulty'ego, podczas gdy wszyscy inni liderzy wspinali się już w pojedynkę. Dzięki tej komfortowej sytuacji Meksykanin w mig doskoczył do koła Ekwadorczyka i innego groźnego rywala, trzeciego w klasyfikacji generalnej Brytyjczyka Simona Yatesa (Visma). A zaraz potem rządy w czołówce ponownie objął Polak, który na szczycie przegonił konkurentów, słusznie uznając, że to właśnie on powinien wjechać na niego pierwszy i pokazując, kto tu rządzi! 

Carapaz jeszcze jedną próbę podjął na Antagnod, ale i tym razem del Toro był czujny. Razem odjechali od reszty stawki, tyle że było już za późno na dogonienie kręcącego z przodu 28-letniego Francuza, który odniósł najważniejsze zwycięstwo w karierze. Blisko minutę po nim finiszowali dwaj faworyci – Meksykanin bez trudu pokonał Ekwadorczyka, dzięki bonifikacie zyskał nad nim kolejne dwie sekundy i przed dwoma ostatnimi etapami ma ich 43. 

Czy to mu wystarczy, żeby triumfować w niedzielę w Rzymie? To powinno rozstrzygnąć się w sobotę na piekielnie trudnym Colle delle Finestre (2172 m) – najwyższym miejscu, czyli dachu wyścigu, premii poza kategorią. Takie mordercze wspinaczki bardziej pasują Carapazowi, tyle że del Toro dodaje sił różowa koszulka i świetna drużyna, a znaczna część podjazdu prowadzi po szutrze. To ważne, bo właśnie taka nawierzchnia w Toskanii wypromowała Meksykanina na niespodziewanego lidera.

Grzegorz Kaczmarzyk 

Wyniki 19. etapu, Biella - Champoluc (166 km): 

1. Nicolas Prodhomme (Francja/Decathlon AG2R La Mondiale) 4:50.35
2. Isaac del Toro (Meksyk/UAE Team Emirates-XRG) strata 58 s
3. Richard Carapaz (Ekwador/EF Education-EasyPost) ten sam czas
4. Damiano Caruso (Włochy/Bahrain Victorious) 1.22
5. Brandon McNulty (USA/UAE Team Emirates-XRG)
6. Egan Bernal (Kolumbia/Ineos Grenadiers)
7. Simon Yates (Wielka Brytania/Team Visma)

8. Rafał Majka (UAE Team Emirates-XRG) - wszyscy ten sam czas

Klasyfikacja generalna: 

1. del Toro 73:47.59 
2. Carapaz 43
3. S. Yates 1.21
4. Derek Gee (Kanada/Israel-Premier Tech) 2.32
5. Caruso 3.36
6. Bernal 5.13
 ... 
15. Majka 18.30