Bogaty Widzew
Trener Patryk Czubak ma mnóstwo zawodników do wyboru. Trudno przewidzieć, na jaką jedenastkę postawi.
W poniedziałek Dion Gallapeni zaliczył z reprezentacją Kosowa wygraną w meczu ze Szwecją. Fot. Artur Kraszewski/PressFocus
WIDZEW ŁÓDŹ
Gdy Widzew w 1975 roku po 27-letnej przerwie awansował do ekstraklasy ówczesny prezes Ludwik Sobolewski potrzebował tylko dwóch lat na stworzenie drużyny zdolnej z powodzeniem wystąpić w rywalizacji europejskiej. Nie budował jednak od zera, bo jej zręby powstawały jeszcze w II lidze, ale faktem jest, że decydujące znaczenie miało sprowadzenie do Łodzi takich piłkarzy jak Boniek, Rozborski, Tłokiński, Burzyński czy Błachno. Za czasów Andrzeja Grajewskiego i Andrzeja Pawelca bezpośrednimi twórcami sukcesów z połowy lat dziewięćdziesiątych (dwa tytuły mistrzowskie i awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów)byli ściągnięci wówczas do Widzewa Woźniak, Bajor, Łapiński, Szymkowiak, Czerwiec, Koniarek, Siadaczka, Michalczuk, a w sezonie 1996/7 Szczęsny, Wojtala, Michalski, Citko, Dembiński i Gęsior. Wszyscy oni znaleźli się w drużynie już jako piłkarze krajowej czołówki, o sprawdzonych umiejętnościach i z konkretnymi osiągnieciami reprezentacyjnymi i ligowymi.
W każdym przypadku budowa drużyny trwała kilka lat, kierował nią wybitny trener (Leszek Jezierski, Franciszek Smuda), a skład uzupełniano stopniowo. Tym razem nowy prezes Robert Dobrzycki narzucił iście sprinterskie tempo, a trener zmienia się w Widzewie co 2-3 miesiące (w tym roku było ich już trzech, w tym jeden – dwukrotnie). Nie da się dokładnie policzyć, ile budowa drużyn z przeszłości kosztowała, bo sprawy finansowe załatwiało się wtedy po cichu i pod stołem – teraz koszt tej operacji szacuje się na siedem milionów euro. Czy będą to pieniądze dobrze zainwestowane, czy też „przepalone” bez sensu – czas pokaże.
Skończył się okres transferowy, można więc oficjalnie stwierdzić, że w porównaniu z końcem poprzedniego sezonu Widzew ma 14 nowych piłkarzy. Starannie oczyszczono więc szatnię, by zrobić im miejsce w szafkach, a i tak kadra liczy około 30 zawodników. Odeszli ci, którym kończyły się kontrakty i nie wiązano z nimi nadziei, kilku zawodników wypożyczono, na grę w pierwszej drużynie nie mogą liczyć piłkarze z akademii, też już przecież wcześniej ściągani z całej Polski, bo pytanie o autentycznych wychowanków Widzewa miałoby w „Milionerach” wartość co najmniej 500 tysięcy złotych.
Większość z przywołanych wcześniej nazwisk młodym kibicom już nic nie mówi. Te nowe też nie – mało kto słyszał przedtem o takich piłkarzach jak Akere, Teklić, Ilić, Meissa Ba, Zeqiri, Visus, Selahi, Gallapeni, Klukowski. A tym, co śledzili nie tylko mecze Widzewa, znane są nazwiska Fornalczyka, Kikolskiego, Bergiera może z I-ligowych relacji zapamiętali Baenę. Widzewskie zostały tylko koszulki. A miało być więcej Widzewa w DNA klubu…
No i teraz trener Patryk Czubak, za którym ciągnie się informacyjno-medialny kac po weselu w Grecji, będzie musiał wybrać drużynę na niedzielny mecz ligowy z Arką. Widzew ma na przykład teraz czterech bramkarzy w klubowej kadrze, czterech środkowych napastników (Sebastian Bergier w niedzielę nie zagra po czerwonej kartce), czterech stoperów, po trzech kandydatów na każde skrzydło i do roli rozgrywającego. Do tego drużyna w pełnym składzie zebrała się dopiero w czwartek, bo jeszcze we wtorek niektórzy grali w swoich reprezentacjach. Najlepiej wypadli Dion Gallapeni, który był jednym ze współautorów zwycięstwa Kosowa nad Szwecją oraz Juljan Shehu(Albania – Łotwa 1:0). Skład na mecz z Arką trudniej jest wytypować niż wynik.
Wojciech Filipiak
