Sport

Bo to akcja polityczna jest

Prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego, Radosław Piesiewicz, po raz kolejny podkreślił, że nie zamierza ustąpić z tej funkcji.

Radosław Piesiewicz nie traci rezonu... Fot. PAP / Radek Pietruszka

Nie zrezygnuję z prezesowania w PKOl, ponieważ zostałem wybrany w demokratycznych wyborach. Nie mam sobie nic do zarzucenia – zaznaczył Radosław Piesiewicz, który na konferencji prasowej zwołanej w trybie pilnym w siedzibie organizacji odniósł się do czwartkowych działań agentów CBA, którzy dokonali przeszukań w 16 lokalizacjach, m.in. w PKOl i PZKosz, ale też w domach jego i jego rodziców, w związku ze śledztwem ws. nieprawidłowości w PKOl, jakich miał się dopuścić obecny szef polskiego olimpizmu, a były prezes federacji koszykarskiej.

Dodał, że został zabezpieczony jego komputer oraz telefony jego i jego małżonki. Agenci chcieli zabezpieczyć oryginały wszystkich dokumentów, których kopie Krajowa Administracja Skarbowa od dawna posiada.

– To niezwykła korelacja zdarzeń. Wczoraj odbyło się spotkanie z kilkoma osobami u księcia Lubomirskiego. Tam bardzo długo dyskutowaliśmy i padła mocna deklaracja z mojej strony – nie zrezygnuję z prezesowania w PKOl, ponieważ zostałem wybrany w demokratycznych wyborach. Nie mam sobie nic do zarzucenia i zapraszam wszystkich chętnych do wyborów w 2027 roku – podkreślił Piesiewicz, który działania służb nazwał „akcją polityczną”.

Wiara w służby

– Będę współpracował z wszelkimi służbami i liczę się z wszelkimi konsekwencjami, włącznie z postawieniem zarzutów, jak i zatrzymaniem i przewiezieniem do prokuratury w Gdańsku – zaznaczył Piesiewicz.

Prezes wspomniał też, że lista blisko 90 świadków została przekazana do prokuratury. Wyraził nadzieję, że te osoby poświadczą wykonywaną przez niego pracę w PZKosz i PLK (Polska Liga Koszykówki).

Piesiewicz, odpowiadając na kilka pytań mediów, nie chciał ustosunkować się do rzekomych pomówień ministra sportu i turystyki Sławomira Nitrasa, jakoby prezes PKOl miał działać w grupie przestępczej. – Nie jesteśmy w stanie odkłamywać każde jego słowo. Podobno wyprowadziliśmy z PKOl 92 miliony, potem byłem zbrodniarzem VAT-owskim. Nie będę się zniżał do poziomu tego pana, bo to nie ma sensu. Dajmy pracować służbom – wyjaśnił.

Rodzina bez podziałów

Na pytanie, czy według jego wiedzy posiada większość w zarządzie PKOl, odparł, że zna okoliczności podpisywania pisma przez prezesów związków sportowych domagających się jego dymisji. – Jesteśmy jedną rodziną olimpijską i nie damy się podzielić – podkreślił.

Na koniec wyjaśnił, że w 2025 r. nie odbyło się jeszcze żadne posiedzenie zarządu PKOl, gdyż trwają kontrole. – Zarząd marcowy został przełożony, gdyż kontrola NIK wciąż trwa. Chcieliśmy przedstawić na nim wszystkie wnioski pokontrolne – podsumował.

Podejrzenie przestępstw

Na początku marca Prokuratura Regionalna w Gdańsku poinformowała o wszczęciu śledztwa w sprawie podejrzenia popełnienia przestępstw przez prezesa PKOl. Według niej zachodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia przez Piesiewicza malwersacji finansowo-gospodarczych w latach 2022-24. Miały one polegać m.in. na „wystawieniu w ramach prowadzonej własnej jednoosobowej działalności gospodarczej, w krótkich odstępach czasu, w wykonaniu z góry powziętego zamiaru, nierzetelnych faktur VAT na łączną kwotę ok. 9,3 mln zł”.

Nitras oraz część szefów polskich związków sportowych kilkakrotnie apelowało o dymisję Piesiewicza. Kilkunastu prezesów podpisało się pod listem do szefa PKOl, w którym domagali się jego ustąpienia. Wśród zarzutów wymieniono m.in. brak transparentności finansowej, na co miałby wskazywać raport Komisji Rewizyjnej PKOl, nadużywanie stanowiska do celów autopromocji, opóźnienia w wypłacie premii dla sportowców, które trafiły na ich konta na początku lutego, oraz zatrzymanie części środków sponsorskich zamiast ich pełnego przekazania na rozwój sportu.