Bezgraniczna lojalność
Rozmowa z Krzysztofem Świątkiem, trenerem Hutnika Kraków
Krzysztof Świątek z ukochanym klubem chciałby walczyć o najwyższe cele... Fot. Krzysztof Porębski / Press Focus
Pochodzi pan z Nowej Huty. Czy wybór Hutnika był naturalny, czy brał pan pod uwagę inne kluby?
– W dzieciństwie, pod koniec lat 90., całe dnie spędzałem na boisku. Trafiłem do grupy naborowej w Hutniku, a następnie przeszedłem przez wszystkie kategorie młodzieżowe. W 2004 roku dołączyłem do kadry seniorów, a w maju 2005 roku zadebiutowałem.
Wtedy Hutnik pod względem organizacyjnym nie stał najlepiej. Odszedł pan w 2010 roku, krótko przed rozwiązaniem starej spółki, ale wrócił po dwóch latach, gdy zespół był w IV lidze. Jak pan wspomina tamte czasy?
– Sytuacja klubu faktycznie była bardzo trudna – stracił stabilność i miał sporo długów. Mieliśmy bardzo młodą, ale mocną drużynę. Po pierwszej rundzie w III lidze byliśmy na 1. miejscu ze sporą przewagą. Niestety, brak płynności finansowej spowodował, że drużyna się rozpadła. Dzięki bardzo dobrej jesieni – 14 bramek i podobna liczba asyst – dostałem sporo propozycji z wyższych lig i przeszedłem do Podbeskidzia Bielsko-Biała. Mój powrót w styczniu 2012 roku to zasługa ludzi związanych z klubem, którzy poświęcili się, aby klub istniał. Po czasie traktowałem to jako piłkarską misję. Początki nie były łatwe, ale daliśmy radę.
Obecny Hutnik jest nowym bytem, ale z prawami do dawnego herbu i nazwy. Myśli pan, że to mogło osłabić przywiązanie kibiców?
– Nie! Patrząc z perspektywy, była bardzo duża mobilizacja w środowisku. Ludzie poświęcali swój czas i pieniądze, żeby klub dalej mógł istnieć. Do dziś w zarządzie i wokół klubu są osoby od lat z nim związane. Ciągłość naszej historii została więc zachowana.
Jako piłkarz Hutnika przeszedł pan od IV do II ligi. Gdzie zaczyna się granica pomiędzy piłką amatorską a profesjonalną?
– Już od III ligi zaczyna się profesjonalne granie, bo kluby mają wysokie budżety i ściągają coraz lepszych zawodników. Poziom sportowy stale rośnie i dla wielu piłkarzy to jedyne źródło utrzymania, więc III ligę nazwałbym płynnym przejściem od amatorskiego do profesjonalnego futbolu.
Dwa ostatnie sezony w II lidze zakończyliście za strefą barażową, a teraz – po bardzo dobrym początku – plasujecie się w ścisłej czołówce. Włączycie się do walki o awans?
– Prawdą jest, że w ostatnich latach klub zrobił ogromny postęp, rozwijając się pod każdym względem, ale na to pytanie trudno jest mi dziś jednoznacznie odpowiedzieć. Najważniejsza dla klubu jest stabilizacja i płynność finansowa. Aby klub mógł dalej tak funkcjonować, budżet został mocno zmniejszony. Niezależnie od kłopotów właściciela, staram się patrzeć pozytywnie i poprzeczkę zawieszam wysoko. Do każdego projektu podchodzę bardzo ambitnie, otaczając się ludźmi o podobnych wartościach, bo trenerzy, z którymi współpracuję w sztabie, są profesjonalistami o świetnym przygotowaniu merytorycznym. Jeśli chodzi o cele drużyny, to dzielimy je na krótkoterminowe i długoterminowe. W tych pierwszych skupiamy się na każdym najbliższym meczu, przygotowując się optymalnie i grając zawsze na własnych zasadach o pełną pulę. Cele długoterminowe to rozwój indywidualny zawodników, by stawać się lepszym zespołem. Mamy bardzo młody zespół, z wieloma utalentowanymi chłopakami z akademii, więc potrzeba dużo cierpliwości, choć świetnie rozpoczęliśmy rozgrywki i chcemy to kontynuować. To nie zmienia obranej drogi, a wręcz utwierdza nas w przekonaniu, że idziemy w dobrym kierunku i udało się stworzyć bardzo ambitną drużynę.
Mocno stawiacie na wychowanków...
– To nasza niezmienna wizja. Tym chłopakom bardzo zależy na rozwoju. Już teraz pokazujemy, że z nimi w składzie możemy wygrywać, więc tylko się cieszyć.
Jakie były największe wyzwania po przejściu na ławkę trenerską?
– Miałem bardzo dobre przygotowanie do tej roli, bo jako zawodnik pracowałem w akademii. Przeszedłem w niej wszystkie szczeble, analizowałem zachowania trenerów, by stworzyć własny koncept pracy i dzięki temu było mi łatwiej. Wiem, że szatnia ma różne problemy, które trzeba na bieżąco rozwiązywać, bo bez atmosfery nie ma wyników.
A jak się trenuje zawodników, którymi do niedawna dzieliło się szatnię?
– Nie wymażemy naszej wspólnej historii i koleżeńskich relacji, bo naprawdę sporo razem przeżyliśmy. Ale obecnie trzeba to oddzielić od pracy na treningach i w meczach, by wszystko dobrze funkcjonowało. Jestem naprawdę zadowolony z naszej współpracy i myślę, że drużyna również.
Rozmawiał Jakub Bargiel
Krzysztof Świątek urodził się 13 stycznia 1987 roku w Krakowie i praktycznie całą karierę sportową związał z Hutnikiem, stając się jego symbolem i żywą legendą. W jego barwach rozegrał 472 mecze i strzelił 167 goli, co czyni go najskuteczniejszym zawodnikiem w historii klubu. Od 19 maja tego roku jest trenerem drużyny z Nowej Huty.
