Sport

Bez znieczulenia

LIGOWIEC

To mało prawdopodobne, byśmy w najbliższym czasie doczekali się spektaklu piłkarskiego, w którym KAŻDY celny strzał na bramkę zakończy się zdobyciem gola. A właśnie taką fenomenalną skutecznością popisali się w sobotę piłkarze Lecha w meczu z Puszczą. Najgorszemu wrogowi nie życzę, by znalazł się w sytuacji bramkarza gości Kewina Komara i przeżywał takie katusze jak on. Od wyciągania futbolówki z siatki miał prawo nabawić się skrzywienia kręgosłupa. Biorąc pod uwagę taki „kosmiczny” wynik (8:1), nic dziwnego, że trener Kolejorza Niels Frederiksen cały był w skowronkach. - Zagraliśmy mecz na bardzo wysokim poziomie - powiedział Duńczyk. - Wyglądaliśmy tak, jakbyśmy zawsze chcieli wyglądać jako zespół. Nie przypominam sobie, żeby tak wysokie zwycięstwo przytrafiło mi się w karierze. Nie jest łatwo przemawiać do piłkarzy w przerwie, gdy drużyna prowadzi 5:1. Powiedziałem im tylko, żeby nie byli niechlujni w drugiej połowie.

Po końcowym gwizdku szkoleniowiec z Niepołomic Tomasz Tułacz nie wyglądał jak po wyjściu z beczki śmiechu. Przeciwnie, musiał czuć się jak po kolacji u Lukrecji Borgii. Potrafił jednak w tej trudnej dla niego i jego zespołu chwili zachować się jak prawdziwy mężczyzna i przeprosić za ten żenujący występ. Ale to jego podopiecznym pomoże tak, jak umarłemu kadzidło. Może będę okrutny, lecz nie zwykłem owijać w bawełnę, więc powiem prosto z mostu - moim zdaniem „Żubry” z Niepołomic mają w tej chwili takie same szanse na utrzymanie w PKO BP Ekstraklasie jak ostatnia porcja lodów na przetrwanie na dziecięcym przyjęciu. Matematycznie szanse oczywiście istnieją, ale już dawno przestałem wierzyć w cuda. Dlatego nie wierzę, że zespół trenera Tułacza w trzech ostatnich kolejkach zgarnie komplet punktów, zaś z pustymi rękami zostaną Śląsk, Zagłębie i Lechia, bo Radomiaka Puszcza już „nie ugryzie”.

Powoli mistrzowską koronę mogą przymierzać piłkarze Rakowa. Broń Boże, żebym dzielił skórę na żywym jeszcze niedźwiedziu, ale jestem realistą i widzę, co się dzieje w lidze. Drużyna Marka Papszuna rewelacyjnie spisuje się w meczach wyjazdowych (tylko raz znalazła tam pogromcę), co stanowi o klasie i sile zespołu. Oczywiście nie każdy neutralny kibic musi podzielać mój pogląd na ten temat, lecz jestem gotowy przyjąć zakład, że zatrzymanie Medalików w marszu po drugi mistrzowski tytuł jest równie prawdopodobne co zatrzymanie pędzącego na prostej Lewisa Hamiltona.

Jestem bardzo ciekawy, kto w Mielcu wypije gorzkie piwo, którego tam nawarzono? Angaż trenera Janusza Niedźwiedzia był klasycznym niewypałem, widać nikt z klubowych włodarzy nie potrafił skojarzyć faktów i wyciągać wniosków, ale największą „zbrodnią” działaczy Stali była sprzedaż napastnika Ilji Szkurina do Legii. Cokolwiek by powiedzieć o Białorusinie, trudno przecenić jego wartość i znaczenie dla drużyny z Mielca, a głównym winowajcą degradacji do Betclic 1. Ligi zostanie oczywiście... trener Ivan Djurdjević, jakże by inaczej?

Bogdan Nather