Bez przestoju
Odra nie będzie grała w weekend, więc Jarosław Skrobacz zaplanował podwójne treningi.
Artur Haluch wrócił między słupki. Fot. Norbert Barczyk / Press Focus
Po bezbramkowym remisie w Stalowej Woli opolanie znaleźli się w strefie spadkowej i na pewno w najbliższej kolejce nie poprawią swojej pozycji. Podopieczni Jarosława Skrobacza zaplanowany na najbliższy weekend mecz 24. kolejki ze Stalą Rzeszów przełożyli bowiem na kwiecień.
Nie znaczy to jednak, że ten tydzień niebiesko-czerwoni mają wolny. Wręcz przeciwnie. Sztab szkoleniowy wykorzystuje ten czas na intensywną pracę. – Ta przerwa w grze, szczerze mówiąc, nie jest dla nas dobra – powiedział trener opolan. – Chcielibyśmy grać, być w rytmie, tym bardziej że ostatni mecz pokazał, że pod kątem motorycznym jest wszystko ok. Zapomnieliśmy już też o tym nieszczęsnym meczu w Tychach (porażka 1:5 – przyp. red) i jesteśmy gotowi, żeby walczyć dalej. Ale skoro wypadł nam mecz ze Stalą Rzeszów z marcowego kalendarza, to wykorzystaliśmy ten tydzień z jednej strony na podleczenie urazów, a z drugiej na wzmożone zajęcia. We wtorek i w środę mieliśmy podwójne treningi. Nie mamy w planach sparingu, bo nie zależało nam na tym. Jednocześnie pamiętamy, że 21 marca mamy mecz otwarcia naszego stadionu z 1. FC Magdeburg. To będzie rywal z najwyższej półki, z jaką będziemy mieć w tym sezonie do czynienia, bo walczą o awans do Bundesligi. To świadczy o ich klasie, a dla nas to będzie olbrzymie wyzwanie, żeby na tle takiego przeciwnika wypaść pozytywnie.
Czas na zmianę
Trener Jarosław Skrobacz miał też w tym tygodniu czas na spokojną analizę taktyczną i personalny przegląd zawodników. W końcu po wysokiej porażce z tyszanami nastąpiło kilka roszad w składzie.
– To, że do bramki po pięciu miesiącach wrócił Artur Haluch, było konsekwencją naszej wysokiej porażki w Tychach – stwierdził szkoleniowiec Odry. – Nasz doświadczony bramkarz cały czas był w treningu i prezentował wysoką formę. Postawiliśmy jednak na Adama Wójcika, więc Artur czekał na swoją kolej. Wprawdzie do Adama po porażce z GKS-em Tychy nie mieliśmy większych zastrzeżeń, ale mimo wszystko po pięciu straconych bramkach uznaliśmy, że czas na zmianę, tym bardziej że Szymon Szkliński jest w dobrej formie i może nam wypełnić limit młodzieżowca. Udało się nam go zbudować i widać, że dojrzał, że wygląda coraz lepiej. Otrzymał powołanie na zgrupowanie kadry U-19, więc cieszymy się, że chłopak z Opola się tak rozwija.
Przydałoby się zwycięstwo
Powrót Halucha, który założył opaskę kapitana i zamurował opolską bramkę, okazał się więc udanym manewrem, ale zdecydowanej poprawie musi ulec też gra ofensywna, bo tego w Stalowej Woli zabrakło, a kibice doskonale wiedzą, że przydałoby się zwycięstwo.
– Oczywiście, że przydałyby się nam trzy punkty – dodał opiekun niebiesko-czerwonych. – Ale analizując mecz w Stalowej Woli, zwróciliśmy uwagę, że gospodarze nastawili się stricte na to, żeby nie stracić gola. W całym spotkaniu nie było ani jednego momentu, żeby się odkryli, idąc większą liczbą zawodników do przodu. Cały czas przynajmniej trójka obrońców zostawała na swojej połowie i trudno było po przejęciu piłki znaleźć wolne miejsce do ataku. Tych przestrzeni było więc dla nas mało, ale i tak mieliśmy kilka okazji, przy których zabrakło lepszego uderzenia. Wygrana byłaby na pewno dla nas pełnią szczęścia, ale jest, jak jest.
Na granicy bezpieczeństwa
– Trzeba więc skupić się na swojej robocie i myśleć o przyszłości, bo jesteśmy sześć punktów wyżej niż Stal Stalowa Wola, z którą mamy lepszy bilans bezpośrednich spotkań. Wykonaliśmy plan minimum, ale przypomnę, że Stal zrobiła zimą 10 transferów. To ona najbardziej szalała zimą na transferowym rynku i to były jakościowe wzmocnienia. Musimy ten ostatni remis szanować. Natomiast musimy też pamiętać, że razem z nami na granicy bezpieczeństwa są Warta Poznań, Kotwica Kołobrzeg i Chrobry Głogów, który ma punkt więcej. Rywalizacja o utrzymanie będzie więc niezwykle zacięta i musimy się na to dobrze przygotować – zakończył szkoleniowiec opolan.
Jerzy Dusik