Bez białej flagi
ORLEN WISŁA PŁOCK
W Kielcach liczą na skuteczne rzuty Michała Olejniczka. Fot. Tomasz Fąfara/PressFocus
W konfrontacji mistrzów Polski z wicemistrzami Niemiec mocnymi faworytami są zawodnicy z Magdeburga, którzy w ubiegłą sobotę stracili dopiero pierwszy punkt w Bundeslidze, remisując w Erlangen 31:31. W czwartek dojdzie do 10. starcia tych drużyn w europejskich rozgrywkach. Siedem razy wygrywała niemiecka drużyna, padł jeden remis i tylko jedno zwycięstwo odniosła Orlen Wisła.
Chociaż bilans zdecydowanie przemawia na korzyść rywala, to trener Xavier Sabate nawet nie zamierza myśleć o porażce. - Przed nami starcie z obrońcą trofeum, zespołem, który niedawno wygrał w Barcelonie i dziś uchodzi za drużynę o ogromnym potencjale, obecnie najlepszą w Europie. Doskonale wiemy, jak trudne wyzwanie nas czeka, ale my mamy tyle samo punktów co Magdeburg. Dlatego jedziemy tam z wiarą, że możemy ich zaskoczyć i powalczyć o prowadzenie w grupie – zapowiedział Hiszpan, licząc przede wszystkim na skuteczność Melvyna Richardsona, który w tym sezonie zdobył już 17 bramek, o 3 więcej niż najskuteczniejszy u rywali Omar Ingi Magnusson.
Doskonale znający niemiecką ligę Miha Zarabec potwierdza ocenę swego szkoleniowca. - Magdeburg to obecnie najlepsza drużyna w Europie. Czeka nas sporo pracy, żeby zatrzymać Gisliego Kristjanssona i Felixa Claara, którzy są motorami napędowymi niemieckiego zespołu – twierdzi płocki rozgrywający.
Kibice Nafciarzy doskonale wiedzą, jak gorąca atmosfera panuje w GETEC Arenie, wypełnionej do ostatniego miejsca na każdym spotkaniu wielokrotnego mistrza i aktualnego wicemistrza Niemiec. - W magdeburskiej hali będzie nam niezwykle trudno, ale na pewno nie jedziemy tam z białą flagą. Złapaliśmy dobry rytm i jako zespół udowodniliśmy, że potrafimy mierzyć się z każdym przeciwnikiem. To daje nam pewność siebie w każdym kolejnym meczu - dodał Zarabec.
INDUSTRIA KIELCE
◼ Uczta już czeka
W kieleckiej Hali Legionów staną naprzeciw siebie drużyny, które w minionym sezonie stoczyły dwumecz w play offie. W Kielcach Industria przegrała 27:33, a tydzień później zremisowała 37:37, co okazało się niewystarczające do awansu do ćwierćfinału. Tym razem znów obejrzymy dwumecz z udziałem tych zespołów, ale w fazie grupowej. Jaki to będzie mecz? Na pewno interesujący i stojący na najwyższym poziomie, bo obie drużyny mają coś do udowodnienia. Lisy poniosły już dwie porażki w W Bundeslidze, co pokazuje, że wciąż szukają odpowiedniego rytmu, a do Kielc przyjeżdżają z jasno określonym celem. To spotkanie może mieć istotne znaczenie w kontekście układu sił w grupie, a także nadać ton kolejnym tygodniom rywalizacji. Industria z pewnością będzie chciała zmazać plamę po ostatniej porażce w Lizbonie i przypomnieć, że wciąż należy do europejskiej czołówki. Zapowiada się więc prawdziwa uczta.
W składzie kielczan zabraknie Artsema Karaleka. Białoruski obrotowy w Lizbonie uderzył łokciem w twarz Filipe Monteiro. Zobaczył czerwoną kartkę i musiał opuścić parkiet. Został co prawda wybrany do siódemki kolejki, ale EHF... zawiesiła go na jedno spotkanie. - To spore osłabienie. Arci jest filarem naszej obrony, ale gra też w ataku. Na pewne sytuacje nie mamy jednak wpływu. Wierzymy, że Theo Monar i Łukasz Rogulski, grający na tej samej pozycji, zrobią wszystko, aby jego brak nie był aż tak odczuwalny – powiedział II trener Industrii, Krzysztof Lijewski.
To nie koniec kłopotów kadrowych wicemistrzów Polski. Co prawda Piotr Jarosiewicz, Hassan Haddah i Aleks Vlah już wznowili treningi, ale ich dzisiejszy występ stoi pod znakiem zapytania. Zabraknie na pewno przechodzącego rehabilitację po operacji barku Dylana Nahiego.
Szczególną uwagę kielczanie powinni zwrócić na największą gwiazdę niemieckiego zespołu, Mathiasa Gitsela. Duński rozgrywający w dwóch spotkaniach Ligi Mistrzów rzucił 18 bramek. - Takich zawodników nie da się całkowicie zatrzymać. Można ich tylko spowolnić na pewnym etapie gry, bo swoje tak czy inaczej zrobią - zaznaczył Lijewski, dodając, że mistrzowie Niemiec to nie tylko Gitsel. – Mają też świetnych kołowych, bardzo szybkie skrzydła, bramkarzy też nie trzeba szerzej przedstawiać. Nie możemy się więc skupić na jednym zawodniku, bo pozostali zrobią nam krzywdę - stwierdził Młody Lijek.
Zbigniew Cieńciała
