Będzie się działo
Paweł Czado - Z DRUGIEJ STRONY
Przed nami Puchar Polski, hurrraaaa! To coś, co futbolowe misie lubią najbardziej, traktują to jak garniec najlepszego miodu. Ciągle czuję przy nim ten powiew romantyzmu, którego coraz bardziej brakuje mi w skomercjonalizowanej piłce. W tych rozgrywkach naprawdę wszystko zależy tylko od ciebie, do tego reguły są proste i jasne. Wygrywasz – grasz dalej, przegrywasz – odpadasz. Zrozumie to nawet pięcioletnie dziecko. Siła w prostocie (nie prostactwie) regulaminu jest olbrzymia. Tego coraz bardziej brakuje mi w mainstreamowych rozgrywkach. Tutaj ciągle można liczyć na prawdziwe niespodzianki. Tutaj dużo słabszy ciągle może wygrać z dużo silniejszym. Tego coraz bardziej brakuje mi w skomercjonalizowanej piłce. Ba, zwycięskie mogą być nawet rezerwy, nawet piłkarze, którzy nie łapią się do pierwszej drużyny we własnym klubie. Rezerwy docierały już przecież nie raz nawet do finału tych rozgrywek!
Gdybym miał wybrać jedno, jedyne, co doceniam z czasów stalinizmu w Polsce, wybrałbym... urzędniczą nazwę „Turniej Tysiąca Drużyn”, pod którą wskrzeszono w 1951 roku rozgrywki Pucharu Polski. W założeniu miała to być przeciwwaga dla burżuazyjnego ligowego tworu. Nie można nie uwielbiać tych rozgrywek! Nazwa jest adekwatna, a rozgrywki Pucharu Polski przynoszą nam niezmiennie mnóstwo emocji, wzruszeń i zaskakujących rozstrzygnięć. Co rok zdarza się przypadek, gdy mały powala dużego, a w jakichkolwiek innych rozgrywkach nie miałby nawet szans się z nim spotkać, nawet przy podawaniu piłek. Faktem jednak jest, że w przeszłości sensacyjnych rozstrzygnięć nie brakowało, niektóre miejscowości, gdy ludzie słyszą ich nazwy, kojarzą się właśnie z Pucharem Polski. Takich miasteczek, które stawały się bohaterami całej Polski na kilka miesięcy z powodu przedzierania się przez kolejne fazy Pucharu Polski, było mnóstwo. W zielonogórskim Żaganiu do dziś pamiętają rok 1965 gdy Czarni sensacyjnie dotarli aż do finału rozgrywek, gdzie mieli okazję zmierzyć się z Górnikiem z największych czasów jego świetności. Kibice z pewnością pamiętają pucharowe przygody również takich klubów jak Baildon Katowice w 1968 roku, Odra Wrocław w 1973 roku, rezerwy ROW-u Rybnik w 1975 roku, Orzeł Łódź w 1977 roku czy Jadowniczanka Jadowniki w 1985 roku – mógłbym wymieniać i wymieniać… W Pucharze Polski co roku wszystko się zmienia – za każdym razem kto inny gra rolę sensacyjnego outsidera, jednocześnie postrachu wielkich firm. Jeszcze nie jest wykrystalizowane, kto wejdzie w tę rolę w tym roku. W stawce są na razie 64 drużyny. Wśród nich: GKS Wikielec, Gryf Słupsk, Polonia Środa Wielkopolska, Odra Bytom Odrzański czy Beskid Andrychów, albo Avia Świdnik. Nazwa tego ostatniego klubu budzi dreszcz w Chorzowie. W 1985 roku klub z Lubelszczyzny, jako trzecioligowiec, już raz Niebieskich z Pucharu Polski sensacyjnie wyeliminował – teraz, po 39 latach, spotkają się znowu.
Zespoły rezerwowych w stawce są z kolei cztery: Legia II, Korona II, Miedź II czy LKS II Goczałkowice ( jedynka zdążyła już odpaść). Czy któraś z nich może przedrzeć się wyżej? Trudno zgadywać, ale jedno jest pewne. Oj, będzie się działo! W Pucharze Polski dzieje się zawsze…
