Sport

Baby, ach te baby

Andrzej Grygierczyk

Człowiek rozgląda się gorączkowo po tym polskim sporcie, szukając już to radości, już to nadziei, już to pocieszenia, no bo tak się akurat składa, że od lat więcej zgryzot doświadczamy niźli pięknych chwil. W końcu kibic nie po to jest, żeby satysfakcjonować się - z lekka zniekształcając przesłanie barona Coubertina - „nie zwycięstwem, a tylko udziałem”, lecz po to, by czasem zaznać dumy i uniesienia. Z samych porażek kibica się nie ulepi, choćby nie wiadomo jak bardzo był cierpliwy i tolerancyjny wobec braku umiejętności, o ambicji nie wspominając. Każdemu prędzej czy później odechciałoby się patrzeć, wielbić, naśladować.

No więc tak rozpaczliwie szukamy pozytywów dlatego, że nie za dużo nam ich minione lata dostarczają. Już nudne staje się przypominanie, że tylko 10 medali zdobyliśmy na igrzyskach w Paryżu – na poprzednich zresztą też dużo lepiej nie było – co na blisko 40-milionowy kraj i obfitość rozmaitego typu dotacji na sport pachnie marnotrawstwem, by nie rzec skandalem. Odczucie to pogłębia rozróba, z którą mamy właśnie do czynienia, a wojują w niej zwłaszcza minister sportu i turystyki Sławomir Nitras i przewodniczący Polskiego Komitetu Olimpijskiego Radosław Piesiewicz. Ale by tak rzec – to swoisty polski polityczny folklor, z którym notabene w bliższej i dalszej przeszłości także mieliśmy do czynienia, tylko nie był on tak widowiskowy i tak nagłaśniany. Media temu też winne, a jakże...

Mniej w tych wszystkich aferach zwraca się uwagę na to, że znakomitą większość „polskich” medali zdobyły w Paryżu panie: osiem z dziesięciu. Proporcja dla panów zatrważająca i nie mogą tu pomóc tłumaczenia w stylu, że konkurencja wśród panów jest większa niż wśród pań, w związku z czym o medale trudniej. Takiego tłumaczenia nie sposób przecież uzasadnić no bo na jakim gruncie?

Może psychologicznym? Że nasze panie są bardziej niż panowie uparte, bardziej cierpliwe, bardziej podatne na wiedzę przekazywaną przez szkoleniowców, chętniej się im podporządkowujące, a w sumie bardziej nastawione na ciężki wysiłek, bardziej zdeterminowane, by sięgać po sukcesy?

Aleksandra Mirosław - nasza jedyna złota medalistka IO w Paryżu.Fot. Przemysław Szubartowski/Preeesfocus

No ale tym bardziej trzeba sobie zadać pytanie, gdzie - odnosząc się do igrzysk w Paryżu - w wymiarze kibicowskim bylibyśmy, gdyby nie złoto Aleksandry Mirosław we wspinaczce; gdyby nie srebro Klaudii Zwolińskiej w kajakarstwie górskim, Julii Szeremety w boksie, Darii Pikulik w kolarstwie torowym; gdyby nie brąz drużyny szpadzistek, Igi Świątek w tenisie, Natalii Kaczmarek (dzisiaj już Bukowieckiej) na 400 m, Aleksandry Kałuckiej także we wspinaczce? Byłby to czas wielkiej smuty.

Pewnie większość z Was oglądała zwycięskie mecze polskich piłkarek nożnych w barażach o awans do finałów mistrzostw Europy z Rumunią i chcąc nie chcąc zwracała uwagę na popisy Ewy Pajor, która notabene stała się najdroższą w historii kobiecej piłki nożnej zawodniczką (transfer z Wolfsburga do Barcelony). Była to przyjemność w czystej postaci, choć oczywiście nie do końca rekompensująca niepowodzenia panów chociażby w Lidze Narodów. Warto też zwrócić uwagę na te ponad 8 tysięcy ludzi na trybunach stadionu w Gdańsku, a zatem i na potencjał, jaki tkwi w kobiecej piłce nożnej - tej w polskim wydaniu. Bo gdzie indziej nikogo już nie dziwi 50 czy 60 tysięcy widzów na trybunach „na babskiej piłce”.

A tak na marginesie: kto przyciągnął wielkie tłumy na Stadion Śląski przy okazji sierpniowej Diamentowej Ligi? Sami tyczkarz Armand Duplantis i biegacz Jakob Ingebrigtsen? Oczywiście, że nie. Bez ryzyka pomyłki można rzec, że tak świetna frekwencja była w olbrzymiej części zasługą naszych pań.

Dawno, dawno temu, mniej więcej sto lat temu, Jerzy Nel napisał piosenkę „Ach te baby”. Wtedy spopularyzował ją legendarny aktor Eugeniusz Bodo, a w czasach nam nieco bliższych odświeżyli ją Andrzej Zaucha do spółki z Ryszardem Rynkowskim. Przesłanie tego utworu jest i oczywiste, i nieustannie aktualne: hołd dla pań. Jak widać, skradają one nie tylko nasze serca i umysły, ale i wywołują najlepsze emocje, również w sporcie. I niech tak zostanie. A raczej: niech tego wszystkiego jest więcej; wciąż więcej...