Sport

Autostrada do mistrzostwa

LIGOWIEC

Trzy lata temu Raków Częstochowa stracił pozycję lidera tabeli i - jak się potem okazało także mistrzostwo - na początku maja. Było to w meczu 32. kolejki z niewygodnym dla siebie rywalem od lat - czyli z Cracovią. Ekipa z Częstochowy prowadziła wtedy 1:0, jednak rywale wyrównali w drugiej połowie. Wykorzystał to wówczas goniący zespół Marka Papszuna Lech. W tamtej kolejce pokonał Piasta na wyjeździe 2:1 po decydującym trafieniu Mikaela Ishaka w 87 minucie. Wyszedł na prowadzenie w tabeli, którego nie oddał już do końca.

Na finiszu ekstraklasy w każdym sezonie dzieją się ciekawe rzeczy, o których ani kibice, ani również my, dziennikarze, nie do końca mamy pojęcie. Wtedy mówiło się o dodatkowej premii od „Kolejorza” dla piłkarzy spod Wawelu. Miała wynosić milion złotych. Dodatkowo znawcy przypominali mecz Piast – Lech z ostatniej kolejki sezonu 2018/19, który dał gliwiczanom mistrzostwo, kosztem Legii.

No cóż, każda liga rządzi się swoimi prawami. Ekstraklasa nie jest tutaj wyjątkiem. Teraz w brodę mogą sobie pluć Lech i Jagiellonia. Poznaniacy we frajerski sposób stracili dwubramkowe prowadzenie i być może szansę na mistrzowski tytuł, tracąc w fatalny sposób dwie bramki w końcówce. Dwa punkty straty do zespołu z Częstochowy będę trudne do odrobienia. Zresztą nawet nie dwa, a trzy! Raków ma przecież lepszy bilans bezpośrednich gier w starciach z Lechem (0:0, 1:0), dlatego drużyna z Wielkopolski musi być więc w tabeli lepsza o punkt od „Medalików”, a terminarz jej nie sprzyja. W czterech ostatnich grach gra jeszcze z walczącą o utrzymanie Puszczą, z Legią i GieKSą na wyjeździe oraz na koniec z Piastem. Raków? Ma łatwiejszy terminarz, bo Stal, Jagiellonię (dom), Koronę i Widzew. Zespół prowadzony przez Marka Papszuna jest o krok, no, może o dwa od drugiego mistrzostwa Polski!

Jeżeli jesteśmy przy mistrzostwie, to w trudnej sytuacji jest urzędujący mistrz - Jagiellonia. W swoim 52 już meczu w tym sezonie przegrała z Koroną i nie tylko traci już sporo do lidera z Częstochowy, ale zaraz może również spaść z podium, co byłoby dla jedenastki z Podlasia katastrofą, bo oznaczałoby brak gry w europejskich pucharach. Wychodzi chyba zmęczenie długim sezonem. W pięciu ostatnich grach drużyna Adriana Siemieńca przegrała aż trzy razy, wygrywając tylko raz.

Michał Zichlarz