Sport

Atrakcyjna wyprawa

W Japonii skala trudności będzie zdecydowanie większa, ale Biało-czerwone nadal chcą spełniać marzenia.

Nasze hokeistki wykonały zadanie, ale wiedzą, że walka o igrzyska się nie skończyła. Fot. Marcin Bulanda/PressFocus

REPREZENTACJA KOBIET

Nie wiemy, gdzie przyjdzie nam grać w finale, ale w grę wchodzą Szwecja i Japonia. Miejsce jednak chyba nie ma znaczenia, bo o igrzyska przyjdzie nam się zmierzyć z wyżej notowanymi rywalkami. Na razie cieszymy się z wygranego turnieju w Bytomiu - mówiła krótko po zwycięstwie (5:0) z Koreą Południową obrończyni reprezentacji, Patrycja Sfora. Późnym niedzielnym wieczorem wszystko się wyjaśniło. Nasze panie czeka daleka podróż do Tomakomai w Japonii, gdzie oprócz gospodyń przyjdzie im się potykać z Chinami oraz z Francją. Skala trudności zdecydowanie większa, ale "Biało-czerwone spełniają marzenia i zapewne będą walczyły o jak najlepszy wynik.

Złudne statystyki

Mecze z Tajwanem i Meksykiem zdecydowanie różniły od tego z Koreą Południową. Inicjatywa, kreacja gry należały do Azjatek, które strzelały 32 razy, ale Martyna Sass nie dała się zaskoczyć. Wychowanka Kojotek z Janowa, obecnie występująca w bytomskiej Polonii, miała pracowity czas, ale zaliczyła dwa czyste konta, a najważniejsze w ostatnim dniu.

- Staram się nie patrzeć w zestawienia statystyczne, bo one nie do końca odzwierciedlają to, co się dzieje na tafli - przekonywała kapitanka zespołu, Karolina Późniewska. - Wiedziałyśmy, że Koreanki będą miały inicjatywę, ale starałyśmy się zneutralizować ich poczynania. Martyna w bramce spisywała się rewelacyjnie i była główną bohaterką tego turnieju. Miałyśmy trudny moment w drugiej tercji, kiedy trzy razy grałyśmy w osłabieniu. Towarzyszyła nam duża koncentracja podczas całego turnieju i gdy zdobyłyśmy drugiego gola z Koreą, poczułyśmy się pewnie, a za chwilę strzeliłyśmy kolejnego. Nie wiem, czy ten awans należy rozpatrywać w kategoriach sukcesu kobiecego hokeja. Liczy się tu i teraz, a gdy ochłoniemy pomyślimy o kolejnej imprezie.

- Nie można nam odmówić niezłomnych charakterów, zaś Martynę powinnyśmy nosić na rękach przez kilka dni - dodała z uśmiechem Sfora. - Z Koreankami miałyśmy trudne chwile w drugiej tercji podczas osłabień, ale z pomocą bramkarki dałyśmy radę. Na razie towarzyszy nam euforia, ale niebawem opadnie i myślami będziemy przy finałowej imprezie. Dla nas najważniejsze jest to, by spełniać swoje marzenia...

Tajemnice tercji

Arkadiusz Sobecki, były bramkarz GKS-u Tychy oraz reprezentacji, należy do trenerów niezwykle spokojnych i opanowanych. Podczas turnieju w Bytomiu ani przez moment nie okazywał emocji, choć było wiele gorących momentów. Prowadzony przez niego oraz jego współpracowników zespół najlepiej prezentował się w ostatnich tercjach. Zdobył 12 goli na 19 w całej imprezie.

- Nie mogę okazywać swoich emocji, bo to na pewno miałoby wpływ na postawę drużyny - wyjaśnia szkoleniowiec. - Nie ma wielkiej tajemnicy trzecich tercji, bo byliśmy dobrze przygotowani pod względem fizycznym, mentalnym oraz taktycznym, stąd w ostatnich odsłonach zyskiwaliśmy przewagę. Mieliśmy dobrze rozpisane rywalki, z mocnym akcentem położonym na Koreanki. Gol zdobyty po fajnej akcji w przewadze miał swoją wartość, a trzy obronione osłabienia jeszcze bardziej nas wzmocniły. Dwa gole w odstępie 12 sekund na dobrą sprawę zamknęły to spotkanie. Fajnie, że dostarczyłyśmy wielu emocji licznie zgromadzonej publiczności. Ten awans to głównie zasługa hokeistek, zaś sztab szkoleniowy je przygotował i dostarczył im wielu istotnych informacji, by mogły odnieść sukces - stwierdził skromnie trener Sobecki.

Teraz przed hokeistkami chwila świątecznego oddechu, w styczniu kolejne mecze w Europejskiej Lidze (EWHL), a potem przygotowania do turnieju w Japonii, którego stawką będzie awans na igrzyska olimpijskie 2026.

Włodzimierz Sowiński