Sport

Ach, ten wspaniały Armand!

„Mondo” Duplantis już po raz czternasty ustanowił rekord świata w skoku o tyczce; w tokijskim finale Szwed wyniósł go na kolejną granicę - 6,30 m.

Brakuje już przymiotników, by opisywać kolejne wyczyny „Mondo” Duplantisa... Fot. PAP/EPA

W wielu konkurencjach w japońskich mistrzostwach dochodzi do niespodzianek, a nawet sensacji, ale jedno pozostało niezmienne: dominacja w światowej tyczce Armanda Duplantisa. Po pobiciu kolejnego rekordu 25-letni Szwed został wyściskany przez swoich konkurentów, a następnie pobiegł na trybuny i pocałował swoją narzeczoną Desire Inglander. Podążał za nim tłum fotoreporterów.

– To lepsze, niż mogłem sobie wyobrazić. Danie wam tego rekordu świata to coś niesamowitego – powiedział potem „Mondo” do wiwatującej publiczności na Stadionie Narodowym w Tokio; wrócił na niego po raz pierwszy od czterech lat, gdy zdobywał tu swoje pierwsze złoto olimpijskie, niemal przy pustych trybunach z powodu pandemii Covid.

Później dodał: – Czułem, że jedynym właściwym sposobem na opuszczenie Japonii będzie ustanowienie rekordu świata. Wiedziałem, że ten rekord mam w sobie. Cieszę się, że wszystko zagrało - podsumował.

Brakuje już słownika, by opisywać zachwyty nad tym, jak przefruwa nad poprzeczką popularny „Mondo”. Jego wyczyny są porównywane do osiągnięć Usaina Bolta, rekordzisty świata w biegach na 100 i 200 metrów. Tyczkarz przejął pałeczkę po jamajskim sprinterze i w trzeciej dekadzie XXI wieku jest największą ikoną światowej lekkoatletyki.

Kolekcja sreber

W Tokio znów był bezkonkurencyjny i w cuglach został mistrzem świata - po raz trzeci w historii, triumfował też w Eugene (2022) i Budapeszcie (2023).

Wyzwanie starał się rzucić mu Emmanouil Karalis, od 15. roku życia odwieczny rywal „Mondo”, a od trzech lat podopieczny polskiego trenera Marcina Szczepańskiego. Grek w tym roku jako czwarty w historii pokonał 6,08 m. W Tokio po zaliczeniu 6,00 - co zapewniło mu srebro - „Manolo” dobrze skakał też na 6,10 m i 6,15 m, ale nie zdołał pokonać tych wysokości, podczas gdy Duplantis bez problemu pokonywał każdą kolejną próbę. Grek podjął jeszcze jedną próbę na 6,20 m, ale zdecydowanie przelicytował.

- To było niesamowite show. Mam nadzieję, że wszyscy bawili się tak dobrze jak my. To był długi sezon – szalone skoki powyżej sześciu metrów i rekordy świata "Mondo". Dziś dałem z siebie wszystko, moja kolekcja srebrnych medali z największych imprez jest teraz kompletna - podsumował Karalis, wicemistrz Europy i halowy wicemistrz świata; w marcu pod nieobecność "Mondo", sięgnął po złoto halowych ME w Apeldoorn.

Na podium w Tokio obok nich stanął też Australijczyk Kurtis Marschall - 5,95. Piotr Lisek odpadł w eliminacjach.

„Manolo” z wiatraczkiem

Gdy już był pewny wygranej, Duplantis dwukrotnie strącił poprzeczkę na 6,30. Jednak trzecia próba była udana, choć poprzeczka zatańczyła - ale nie spadła. Wyczyn Szweda podziwiali pozostali tyczkarze, w tym Renaud Lavillenie. Były rekordzista świata, który w czwartek skończy 39 lat, podawał mu tyczki, natomiast Karalis chłodził małym wiatraczkiem, gdy czekał na wykonanie kolejnej próby.

Mieszkający na co dzień w USA Szwed po raz pierwszy rekord globu ustanowił w 2020 roku. Wówczas uzyskał 6,17. Od tamtej pory 13 razy poprawiał ten wynik o centymetr. W tym roku zrobił to po raz czwarty, po Clermont-Ferrand (6,27 m) w lutym, Sztokholmie (6,28 m) 15 czerwca oraz Budapeszcie (6,29) 12 sierpnia.

Maratończycy jak sprinterzy

Dramatyczne były finiszowe metry dwóch męskich finałów w poniedziałek - maratonu i biegu na 3000 m z przeszkodami.

Po pasjonującym finiszu i analizie wideo stwierdzono, że zwycięzcą maratonu został reprezentant Tanzanii Alphonce Felix Simbu, który o… 0,02 sekundy pokonał długo prowadzącego Niemca Amanala Petrosa. Oficjalnie obaj ukończyli bieg w czasie 2:09.48. Większa różnica - bo 0,05 sek - dzieliła złotego i srebrnego medalistów niedzielnego finału sprintu na 100 metrów (Jamajczyków Oblique Seville’a i Kishane’a Thompsona)…

Jedyny Polak, Mateusz Kaczor, zajął 50. miejsce z czasem 2:21,51, ale za metą cieszył się, jakby sięgał po medal. – Najlepszych dziś pokonała pogoda. Miałem kryzys, gdy przegapiłem strefę z napojami, powiedziałem wtedy sobie: „walcz, nie poddawaj się, musisz to ukończyć”. Siłą woli dobiegłem do mety. Biegamy dla siebie, a nie dla kibiców. Z tego nie ma pieniędzy. Robimy to, aby spełniać siebie, reprezentować godnie nasz kraj. Cieszę się, że jako żołnierz Wojska Polskiego mogę reprezentować Polskę i polską armię. Mogę powiedzieć, że jestem z siebie dumny – powiedział Kaczor.

Na przeszkodach uznawany za faworyta Soufiane El Bakkali dał się wyprzedzić na ostatnich metrach Nowozelandczykowi Geordie Beamishowi, który wygrał o 0,07 sekundy. Marokańczyk zdobył piąty medal mistrzostw świata, ale za metą uderzał się w głowę i ronił łzy z rozpaczy.

Tomasz Mucha, PAP

16 ZAWODÓW z rzędu wygrał w tym roku Armand Duplantis; jego passa zwycięstw w finałach wynosi już 36. Jednym z niewielu rekordów, które mu pozostały do pobicia, jest rekord Siergieja Bubki – 17 rekordów świata. Bubka, który na przełomie lat 80. i 90. ub. wieku reprezentował ZSRR i Ukrainę, zdobył 10 medali MŚ w hali i na stadionie oraz wygrał igrzyska olimpijskie w Seulu w 1988 roku.