Sport

A jednak cisza

Wydawało się, że przed zamknięciem okienka transferowego w Chorzowie mogą wykonać jeszcze jakiś transfer – ale do niczego takiego nie doszło.

Ściągnięty 22 sierpnia Marko Kolar to ostatni transfer ogłoszony przez Ruch. Fot. Marta Badowska/Press Focus

RUCH CHORZÓW

Przy Cichej wczoraj nie wyłączali telefonów. Do samego końca nie było pewne, czy 14-krotni mistrzowie Polski zdecydują się jeszcze na jakieś ruchy, czy nie – i finalnie wygrała ta druga opcja. To ciekawe o tyle, że w ostatnim czasie szefostwo prowadziło różne rozmowy. W weekend testowany był Kamil Kort (nie zostawił po sobie piorunującego wrażenia), a dyrektor sportowy Tomasz Foszmańczyk był w kontakcie z agentami piłkarzy. Na nic się to jednak zdało. Kadra została zamknięta, chociaż chorzowianie mogą jeszcze ściągnąć kogoś, kto pozostaje bez klubu.

Na założeniach się skończyło

Taki stan rzeczy można określić mianem zawodu. Krótko po powrocie do Ruchu trener Waldemar Fornalik zapowiedział, że planowane (praktycznie finalizowane) są jeszcze 2-3 transfery i teoretycznie... zostały one przeprowadzone. Na Cichą wrócił lewy obrońca Szymon Karasiński, a potem przyszedł jeszcze napastnik Marko Kolar. Ale czy to na pewno takie wzmocnienia, jakich oczekiwał „King”? Można w to powątpiewać. Zresztą testowanie Korta czy plotki, jakoby do Ruchu był przymierzany urodzony w Rzymie japoński pomocnik Hide Vitalucci z Arki Gdynia (finalnie – rzecz jasna – spełzło na niczym), jasno pokazują, że Niebiescy chcieli jeszcze kogoś ściągnąć. Liczono na zawodnika do pierwszego składu, kto z miejsca da jakość zespołowi – takie przynajmniej były założenia. Na założeniach się jednak skończyło. Co ciekawe, mimo że Ruch sprzedał w niedawnym czasie Martina Turka i Miłosza Kozaka i nie kupił od tego momentu żadnego piłkarza, to w klubie panowała narracja, że... nie ma już środków na kolejne wzmocnienia. Może to trochę dziwić, bo ani „Karaś”, ani Kolar nie inkasują nie wiadomo jakich pieniędzy, więc otrzymane wcześniej środki rozmyły się w praniu. Trener Fornalik, choć bezapelacyjnie liczył na solidne wzmocnienia, pogodził się z tym, że jesienią będzie korzystał z tych piłkarzy, których ma w kadrze od kilkunastu dni.

Z nim się nie udało

Na finalną ocenę letniego okienka transferowego w Ruchu przyjdzie jeszcze pora, bo piłkarze zawsze potrzebują trochę czasu, tym bardziej po wciąż świeżej zmianie trenera. Wydaje się jednak, że słowo przeciętne dosyć mocno wyczerpuje jego recenzję. Niebiescy pożegnali 11 zawodników, plus wypożyczonego wiosną do Olimpii Grudziądz Mateusza Chmarka, wiecznie kontuzjowanego Wojciecha Łaskiego oraz przegrywającego rywalizację młodego bramkarza Marcela Potocznego (teraz wypożyczony do trzecioligowych Karkonoszy Jelenia Góra, choć celowano w 2. ligę). W sumie można by więc powiedzieć o 14 piłkarzach. Nie udało się natomiast pożegnać tego, którego pożegnać chciano najbardziej – czyli dobrze opłacanego Nono, który w zeszły weekend znowu zagrał w rezerwach, a trener Fornalik raczej go nie uporządkuje. Poza wszelakimi zestawieniami znajduje się wymieniony już wcześniej Karasiński, bo niby był bohaterem letniego transferu, ale w praktyce wrócił do Chorzowa po kilku tygodniach rozłąki, więc nie ma co podbijać nim statystyk.

Zawężone pole manewru

Do drużyny doszło z kolei 9 graczy: napastnik Tomasz Bała, skrzydłowy Piotr Ceglarz, stoper Aleksander Komor, stoper Nikodem Leśniak-Paduch, napastnik Marko Kolar, ofensywny pomocnik Shuma Nagamatsu, stoper Przemysław Szymiński, skrzydłowy Patryk Szwedzik, a także środkowy pomocnik Maciej Żurawski. To kilku mniej niż odeszło, co oznacza zawężenie pola manewru. W Ruchu chcą ewentualne dziury łatać młodzieżą, jak Krzempek, Klaja, Dyduch, Rosół czy wracający po kłopotach zdrowotnych Filip Lachendro, ale przegrany w sobotę sparing z czwartoligową Lechią Dzierżoniów nie napawa w tej kwestii optymizmem. Na ten moment jako bezdyskusyjne plusy zapisują się Ceglarz, Leśniak-Paduch oraz Szwedzik, reszta musi jeszcze wejść na odpowiedni poziom. Mając jednak na uwadze, jak wiele zmian (ponownie) zaszło w składzie Ruchu, trzeba przyznać, że część z tych zawodników... po prostu uzupełniło przeczyszczoną kadrę. Pytanie tylko brzmi, czy były to zmiany, które naprawdę coś dały, czy były takimi transferami dla transferów. To już jednak pokażą kolejne tygodnie i miesiące. Poza tym tak jak w zeszłym sezonie, w takiej sytuacji należy oczekiwać, że Niebiescy będą działać zimą. Rok temu mogli to robić. Teraz – będą musieli.

Piotr Tubacki